wtorek, 24 grudnia 2013

# Wspomnienie ósme.




„Nie znasz czułych moich miejsc, błądzisz gdzieś”.
                                                                                       - Nie mam nic.





            Trwaliście w swoich objęciach dość długo, kiedy do salonu weszła Rebecca - siostra przyjmującego. Czułaś się co najmniej głupio kiedy ją zobaczyłaś, ale starałaś się tego nie okazywać.
-Powinnam Cię przeprosić. - westchnęłaś podchodząc do niej.
-Daj spokój, nie ma za co. - uśmiechnęła się w Twoją stronę, a po chwili spojrzała na Amerykanina. - Ale zrób coś z nim, bo inaczej nie będę miała życia. Nic nie robi tylko nawija o Tobie.
Zerknęłaś na Lotmana i delikatnie się uśmiechnęłaś. Jego siostra momentalnie zniknęła za drzwiami swojego pokoju, a Wy znów zostaliście sami. Usiadł obok Ciebie i odgarnął niesforne kosmyki Twoich włosów za ucho. Nie czułaś się dobrze czując go tak blisko siebie chociażby dlatego, że bałaś się iż możesz go skrzywdzić. Przecież już raz popełniłaś błąd i nie potrafisz cofnąć czasu, aby to wymazać ze swojego życia. Przecież jesteś morderczynią, czyż nie? Objął Cię swoim ramieniem, a Ty mimowolnie odsunęłaś się od niego i podniosłaś się. Stanęłaś przy oknie i spojrzałaś na roztaczający się widok zza niego.
-Co się stało? - momentalnie pojawił się tuż obok Ciebie.
-Nie powinieneś mi ufać, nie powinieneś był się we mnie zakochać. - spojrzałam zaszklonymi oczami w jego stronę. - Nie powinieneś..
Stał nieruchomo. Wpatrywał się jedynie w Ciebie nie wierząc w to co mówisz. Nie rozumiał tych Twoich słów, nie rozumiał tego skąd one się wzięły. Był zdziwiony? Możliwe. A może po prostu chciał się dowiedzieć o co w tym wszystkim tak na prawdę chodzi.
            Opowiedziałaś mu wszystko połykając przy tym hektolitry łez. A on co? Siedział jak kamień i nawet nie zareagował. Nie potrafił tego zrozumieć, ale teraz bynajmniej wiedział dlaczego tak się zachowujesz. Wiedział, dlaczego nie potrafisz cieszyć się z bliskości drugiej osoby. Ale bolała Cię jego reakcja, a w sumie nawet takowej nie było. Podniosłaś się i zabrałaś swoją odzież wierzchnią razem z torebką, po czym w biegu wyszłaś z jego mieszkania. ie odwracając się w tył czym prędzej odeszłaś z jego osiedla. Otarłaś jeszcze mokre od łez policzki i dopiero wtedy, kiedy byłaś pewna iż jesteś wystarczająco daleko zwolniłaś tempo. Kiedy weszłaś do mieszkania Elwiry od razu udałaś się do swojego pokoju. Położyłaś się na łóżku i ukryłaś twarz w poduszce, zatapiając ją łzami.
-Nie płacz, nie był tego wart. - jak zwykle pojawiła się w takim momencie, kiedy najbardziej tego potrzebowałaś. - Jeżeli nie potrafił zrozumieć Twojej sytuacji, to nie zasługiwał na Ciebie, Violu.
            Wzięłaś sobie do serca rady Elwiry i starałaś się działać zgodnie z nimi. Może i w przeciągu ostatnich dniu starał się z Tobą skontaktować: pisał, dzwonił do Ciebie, ale Ty miałaś to gdzieś. Nie odbierałaś, nie odpisywałaś, a zdarzało się nawet tak, że wiadomości od niego po prostu usuwałaś. Stwierdziłaś, że tak po prostu będzie lepiej. Tego dnia kończyłaś wcześniej pracę w restauracji swojej przyjaciółki, ponieważ umówiłaś się na zakupy z Mikołajem. Nie chciałaś, ale on wiedział jak Cię przekonać do tego. Kiedy wychodziłaś on już czekał na Ciebie. Przywitał Cię całusem w policzek i razem ruszyliście w stronę pobliskiego centrum handlowego. Na Twoje nieszczęście już w pierwszym sklepie, do którego postanowiliście wejść, spotkaliście Lotmana. Był na zakupach ze swoją siostrą. Ona od razu do Ciebie podeszła i przywitała się, a Ty zapoznałaś ją z Mikołajem. Oni ruszyli na podbój kolejnych sklepów, a Ty się zdecydowałaś na kawę w pobliskiej kawiarence.
-Cześć. - usłyszałaś kiedy tylko usiadłaś przy stoliku.
-Daj sobie spokój. - westchnęłaś chcąc odejść.
-Nie, nie dam sobie spokoju. Popełniłem błąd pozwalając Ci wtedy wyjść, powinienem był pobiec za Tobą. - nie dał Ci dojść do słowa, a Ty nie za bardzo miałaś ochotę z nim rozmawiać. - Dzwoniłem, pisałem, a Ty nawet nie odbierałaś.
-Po co miałam odbierać? Przecież dla Ciebie jestem zwykłą morderczynią. - prychnęłaś wymijając go i odchodząc.
-Przecież ja Cię kocham. - słysząc to miałaś ochotę zatrzymać się, odwrócić i podbiec do niego wpijając się zachłannie w jego usta. Ale nie zrobiłaś tego. Chciałaś byś silna, dlatego odeszłaś w poszukiwaniu swojego przyjaciela, który zaginąć wraz z Rebeccą w sklepach.





~*~ 

Rozdział nieco krótszy niżeli pozostałe, chociaż wszystkie tutaj nie mają jakiejś kilometrowej długości, ale chciałam go napisać, choć sama nie wiem dlaczego. Mam nadzieję, że długość Wam nie przeszkodzi. ;)
A teraz:
Chciałam Wam życzyć zdrowych, wesołych, spokojnych i spędzonych z rodziną świąt Bożego Narodzenia ! Najedzcie się, nie żałujcie, przecież po to są święta! ;p. 


Pozdrawiam i całuję, inaccessiblegirl!



niedziela, 22 grudnia 2013

# Wspomnienie siódme.




“Cómo explicar? No dejo de pensar en ti.”
                                                                                                                      - Verte de lejos



            Nie sprzeciwiałaś się, kiedy poczułaś jego miękkie wargi na swoich. Czułaś się tak inaczej, wyjątkowo, a takiego uczucia od dawna nie doznałaś. Jego dłonie znalazły się na Twoich biodrach. Całował z każdą chwilą bardziej zachłannie jakby pragnął tego od dawna. Przylgnęłaś plecami do ściany zaplatając ręce wokół jego szyi, a on schodził pocałunkami na Toje ramiona. Dopiero wtedy opamiętałaś się i odepchnęłaś go od siebie. Był zdziwiony, ale zarazem zmieszany. Odsunęłaś się od niego i odeszłaś. Zabrałaś z oparcia kanapy swoją kurtkę wraz z torebką i ruszyłaś w stronę drzwi.
-Violu, poczekaj. - poczułaś jak chwycił Twoją dłoń i szarpnął ją delikatnie co sprawiło, że przyciągnął Cię ku sobie. - Nie potrafiłem się powstrzymać, to było silniejsze ode mnie.
-Puść mnie, proszę Cię. - odwróciłaś wzrok w zupełnie inną stronę, aby nie spoglądać w te jego pełne nadziei, a zarazem smutku oczy.
-Nie uwierzę w to, że nie chciałaś tego. - ułożył swoją dłoń na Twoim policzku i pochylił się tak, że do Twoich nozdrzy dotarł zapach jego perfum.
-Nie zaprzeczę. Chciałam, pragnęłam tego od dawna, ale ni.. - nie pozwolił Ci dokończyć, lecz wpił się zachłannie w Twoje usta. - Paul, proszę Cię, nie.. - szepnęłaś odpychając go od siebie.
-Dlaczego? Dlaczego nie chcesz oddać się temu uczuciu? - przejechał opuszkami palców po Twoim policzku.
-Twoja dziewczyna, narzeczona czy żona, która tutaj była kiedy Cię odwiedziłam, nie byłaby z tego zadowolona. - podeszłaś do drzwi i dosłownie wybiegłaś z mieszkania przyjmującego.
            Jak to się mówi jaki koniec roku taki i ten nadchodzący będzie. Nie chciałaś wierzyć w to, że w nowym roku Paul nie zaprzestanie tego ubiegania się u Ciebie, bo przecież jest z kimś związany, a bynajmniej tak to wyglądało. Kiedy tylko rankiem się przebudziłaś od razu wzięłaś szybki, zimny prysznic, aby oczyścić swoje myśli z jego osoby, a zarazem ciało z jego dotyku. Ubrałaś się i wyszłaś do kuchni, gdzie zrobiłaś śniadanie i spokojnie się nim zajadałaś.
-Martwiłem się wczoraj o Ciebie. Zniknęłaś i nie wróciłaś. - usłyszałaś, kiedy tylko Mikołaj pojawił się w kuchni.
-Mhm, jasne. - mruknęłaś połykając zawartość swojej jamy ustnej. - Szkoda, że wczoraj się za bardzo tym nie przejąłeś. - włożyłaś brudne naczynia do zmywarki i znów zniknęłaś w pokoju.
Nie potrafiłaś usiedzieć w miejscu, dlatego zabrałaś jedynie torebkę i wyszłaś z mieszkania swojej przyjaciółki. Nogi poniosły Cię jedynie w jedno miejsce. Po kilkunastu minutach spaceru stałaś pod drzwiami przyjmującego. Zapukałaś do drzwi i znów otworzyła je ta kobieta.
-Dzień dobry. - posłała w Twoim kierunku ciepły uśmiech. - Zapraszam.
-Nie, dziękuję. Przyjdę innym razem. - wysiliłaś się na uśmiech, odwróciłaś się na pięcie i chciałaś odejść.
-Viola? - dotarł do Ciebie jego głos. - Wejdź, proszę.
            Czułaś się niezręcznie siedząc w salonie, zapewne, z jego dziewczyną czy nawet żoną. Wydawała się bardzo miłą osobą, ale miałaś ochotę wyjść z jego mieszkania.
-Paul jest zapewne z panią bardzo szczęśliwy. - starałaś się uśmiechnąć, ale w głębi duszy czułaś, jak Twoje serce rozrywa się na miliony drobnych kawałeczków. Zaśmiała się, a Ty poczułaś się jeszcze gorzej.
-Przepraszam, że to tak długo trwało. - na szczęście, bądź też na nieszczęście, w porę pojawił się Lotman. Pochylił się nad Tobą i delikatnie musnął wargami Twój policzek. - Co Cię do mnie sprowadza?
-Chciałam porozmawiać, ale chyba przyszłam nie w porę. - westchnęłaś podnosząc się z kanapy.
-No tak, zapewne się nie znacie. - spojrzał raz po raz na Ciebie i na siedzącą obok niego kobietę. - Rebecca, poznaj Violettę. Violetta, Rebecca.
-Miło mi. - powiedziałyście niemal jednocześnie, co wprawiło Cię w jeszcze większe zakłopotanie.
-Paul mi sporo o Tobie opowiadał. - uśmiechnęła się, ale przyjmujący tylko zgromił ją swoim wzrokiem. - No dobrze, nie będę Wam przeszkadzać. Wychodzę.
Pożegnałaś się z nią i na moment zostałaś sama w salonie amerykańskiego przyjmującego. Poczułaś taki ból, jak kiedyś. Taki cholerny ból, kiedy Twój mąż znęcał się nad Tobą. Z Twoich oczu wypłynęło kilka łez, które momentalnie otarłaś, ale na Twoje nieszczęście Lotman to zauważył.
-Vilu, co się stało? - uklęknął przed Tobą chwytając Twoje dłonie.
-Nie, nic. - starałaś się uśmiechnąć. - Tworzycie świetną parę.
-Ale kto? Ja i Rebecca? - zaśmiał się i ułożył dłoń na Twoim policzku. - To jest moja siostra, głuptasie.
Nie potrafiłaś uwierzyć własnym uszom. Myślałaś, że się przesłyszałaś, że te słowa to jedynie wytwór Twojej wyobraźni. Jednak przyjmujący szybko utwierdził Cię w przekonaniu, że dobrze słyszałaś. Czym prędzej objął Cię swoim ramieniem, a po chwili zachłannie wpił się w Twoje usta.




~*~

Przepraszam, że dopiero teraz. Z całego serca przepraszam, ale nie potrafiłam nic mądrego wymyślić i napisać tutaj, niestety. To nawet nie przez brak czasu, ale po prostu moja wena gdzieś uciekła. Codziennie starałam się coś napisać, ale jakoś nie wychodziło mi to. Teraz oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział. Jest taki bez składu i ładu, ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. ;)


Pozdrawiam, inaccessiblegirl!  


sobota, 23 listopada 2013

# Wspomnienie szóste.









            Przez kolejne dwa dni nie wychodziłaś z mieszkania Elwiry. Przesiadywałaś w czterech ścianach i nawet obecność Mikołaja nie potrafiła poprawić Ci nastroju. Chodziłaś jak struta, nie miałaś siły nawet się ubrać w jakieś normalne ubrania. Dlaczego? Sama tego nie rozumiałaś. Czułaś się jak oszukane dziecko, któremu ktoś obiecał lizaka, a tak na prawdę go nie dostało. Ale z drugiej strony przecież nie chciałaś niczego poczuć do Paula, przecież to było niemożliwe. Właśnie dlatego nie rozumiałaś tego wszystkiego i nie wiedziałaś co się z Tobą działo. 
            Sylwester. Jeden wieczór, jedna noc, a każdy robi względem tego tyle zamieszania. Nie rozumiałaś po co to wszystko. Przecież względem Ciebie to było głupie wydawanie pieniędzy w błoto. Właśnie, pieniędzy, a Ty przecież ich w ogóle nie miałaś. Może to właśnie dlatego nie kręciło Cię to wszystko, te całe zamieszanie i ten szał zakupowo-ubraniowy. Nie miałaś zamiaru gdziekolwiek wychodzić, dlatego od samego rana siedziałaś w swoich czterech ścianach w mieszkaniu Elwiry. Trochę śmiesznie to brzmiało, czyż nie? Nie wyszłaś na śniadanie, z obiadu też zrezygnowałaś. 
-Vilu, co się dzieje? - zza drzwi wychyliła Ci się postać Twojej przyjaciółki.
-Nic. - westchnęłaś niechętnie. - A co ma się dziać?
-Dlaczego się nie zbierasz? - weszła w głąb pokoju i usiadła obok Ciebie na łóżku. - Przecież niedługo wychodzimy.
-Elwi, nie obraź się, ale ja nie idę nigdzie. - westchnęłaś i ułożyłaś się na łóżku odwracając się do niej plecami.
Nie odpowiedziała, ale widocznie nie chciała drążyć tematu, za co byłaś jej bardzo wdzięczna. 
-Paul też będzie. - dodała stając przy drzwiach, a Ty jak głupia idiotka momentalnie się zerwałaś.
-I tak nie mam się w co ubrać. - westchnęłaś ponownie opadając na łóżko.  Elwira jedynie zaśmiała się i opuściła Twój pokój.
            Nim się spostrzegłaś stałaś przy drzwiach wejściowych do restauracji, w której miała odbyć się owa impreza, o ile tak to można było nazwać. Po ubrania nie musiałaś nawet wychodzić z mieszkania, przecież Elwira o wszystko zadbała. Uczesanie? To też nie był dla niej problem, przecież dokąd sięgasz pamięcią to ona zawsze Ci pomagała w takich rzeczach. Mikołaj z wielkim uśmiechem stanął tuż obok Ciebie, a Ty niewiele myśląc chwyciłaś go pod ramię i razem weszliście do środka. Oczy wszystkich zebranych momentalnie znalazły się na Waszej dwójce, a Ty nieco skrępowana chciałaś wyjść, jednak Mikołaj Ci na to nie pozwolił.
-Vilu, musisz się przełamać. - uśmiechnął się i chwycił Twoją dłoń, po czym weszliście w głąb sali.
-Nie chcę, nie potrafię. - westchnęłaś idąc ku wyjściu. Otworzyłaś drzwi, ówcześnie zabierając z szatni swoją kurtkę. Poczułaś chłód, który momentalnie przywitał Twoje ciało, ale nie zważając na to ruszyłaś w stronę pobliskiego parku.
            Przestraszyłaś się, kiedy ni stąd, ni zowąd poczułaś czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Bałaś się, cholernie się bałaś, bo nie wiedziałaś kim jest owy osobnik. Czułaś jak całe Twoje ciało się trzęsie ze strachu.
-Nie bój się, przecież nic Ci nie zrobię. - zaśmiał się i usiadł obok Ciebie, a Ty odetchnęłaś z wielką ulgą.
-Co tutaj robisz? - zapytałaś szorstko nawet nie spoglądając na niego. - Przecież impreza trwa, powinieneś się wspaniale bawić.
-Jaka tam impreza. - wzruszył ramionami opierając się o oparcie ławki. - Drętwa zabawa dla ważniaków.
-Widzisz, akurat coś dla Ciebie. - parsknęłaś patrząc przed siebie i pocierając dłonią o dłoń.
-Załóż. - niczym prawdziwy dżentelmen zdjął swoją kurtkę i nałożył na Twoje ramiona.
-Nie trzeba. - mruknęłaś oddając mu kurtkę, ale nie przyjął jej, lecz znów narzucił ją na Twoje ramiona.
-Chodźmy. - wstał i chwycił Twoją dłoń, po czym i Ty wstałaś.
            Nim się spostrzegłaś zdejmowałaś swoją kurtkę w mieszkaniu u przyjmującego. Nawet się nie sprzeciwiałaś, kiedy zorientowałaś się, że właśnie przyjechaliście na jego osiedle. Dlaczego? Chociażby dlatego, że nie miałaś za bardzo siły na to, aby się kłócić. Usiadłaś na kanapie w salonie, czując się nieco nieswojo.
-Jak Ci się układa z Mikołajem? - mruknął siadając obok Ciebie.
-A jak Ci się układa z tą kobietą, która była u Ciebie? - odpowiedziałaś pytaniem na pytanie.
-Zapytałem się pierwszy. - westchnął spoglądając na Ciebie z wyraźnym smutkiem w oczach.
-Mikołaj to mój przyjaciel. - poderwałaś się na równe nogi i stanęłaś przy oknie. W dali było już widać fajerwerki, które wystrzeliwane były gdzieś w centrum Rzeszowa.
-Szczęśliwego nowego roku. - usłyszałaś jego głos tuż za sobą i momentalnie się odwróciłaś. Stał kilka centymetrów od Ciebie.
-Szczęśliwego nowego roku. - nieznacznie się uśmiechnęłaś, a on momentalnie zbliżył się ku Tobie delikatnie muskając przy tym Twój policzek.  Poczułaś, jak Twój policzek się zaczerwienił, jednak na tym nie zaprzestał. Po chwili poczułaś jego wargi na swoich.




~*~

Mamy kolejną część. ;). Nieco później niż planowałam, ale niestety taki wynik braku czasu. ;>. Mam nadzieję, że się nie gniewacie. ;).
Miłego weekendu! ;)

JEŻELI JUŻ TUTAJ ZAJRZAŁEŚ, ZOSTAW PO SOBIE ŚLAD. 

Pozdrawiam, inaccessiblegirl



sobota, 16 listopada 2013

# Wspomnienie piąte.




„Znowu Ty z tej ponurej wieży szarych dni kradniesz moje serce, musisz być Księciem”.

                                                                                                                                                        -" Księżniczka"



            Następne dni spędzasz w towarzystwie Mikołaja. Dlaczego? Zapewne dlatego, że Twoja najlepsza przyjaciółka poprosiła Cię abyś dotrzymała mu towarzystwa podczas jej nieobecności w mieszkaniu. Nie chciałaś  na to przystać, ale ku jej namowom, a zarazem prośbą jej starszego brata niechętnie się zgodziłaś. Byłaś zdania, że nie nadajesz się jako towarzyszka dla tak grzecznego chłopaka, jakim był Mikołaj. Odkąd pamiętasz zawsze był poukładany, grzeczny i zawsze słuchał rodziców. Był zupełnym przeciwieństwem Elwiry, tego byłaś pewna. Skończył studia prawnicze i z tego co wiedziałaś zaczynał swoją karierę adwokacką w jednej z najbardziej szanowanych kancelarii w Poznaniu. Nie rozumiałaś dlaczego Elwira przyciągnęła go do Rzeszowa. Przecież kim Ty niby byłaś? Przestępczynią, morderczynią.. Taka osoba jak Mikołaj nie powinna się z Tobą zadawać, a jednak. Twoja przyjaciółka chciała, abyś się nim zajęła kiedy ona będzie spędzała dnie w swojej restauracji.
            Przebudziłaś się i pierwsze co zrobiłaś to spojrzałaś na zegarek. Dochodziła godzina dziewiąta. Nie wyszłaś od razu do kuchni, jak to miałaś w zwyczaju, lecz wzięłaś dość długi, relaksujący prysznic. Ubrałaś się w swoje ciemno niebieskie jeansy, miętową bokserkę i w tym samym kolorze bluzkę opadającą na ramię. Niechętnie wyszłaś z pokoju i od razu dotarł do Twoich nozdrzy zapach świeżo zaparzonej kawy, który mieszał się z zapachem omleta.
-Wstałaś już? - pytanie? Jak dla Ciebie to prędzej wyglądało na zdanie twierdzące.
-Nie ma sensu się wylegiwać. - zaśmiałaś się. - A tak właściwie co Cię tutaj sprowadza?
-Wiesz, chcę znaleźć tutaj pracę i pomóc trochę Elwirze. - nałożył na dwa talerze omleta i jeden podsunął ku Tobie. - A poza tym wiedziałem, że tutaj będzie.
-Em.. - nieco zmieszana wbiłaś widelec w omleta. - A co ja mam do tego?
-Smacznego. - tak po prostu olał Twoje pytanie i zabrał się za konsumpcję. Nie wiedziałaś o co mu tak na prawdę chodzi, ale nie chciałaś drążyć tematu.
            Nie chciałaś siedzieć w piękne, zimowe popołudnie w domu, dlatego wyszłaś na spacer. Mikołaj postanowił Ci towarzyszyć i znów zaczęliście wspominać stare czasy. Jemu zachciało się wspominać każdy jeden wypad na wagary, kiedy to byliście wtedy sami, bo Elwira zawsze musiała załatwiać coś ważnego. Wspominał jak bardzo lubiliście przebywać sami tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie. Jak bardzo było to dla Was ważne. Przecież obydwoje zdawaliście sobie sprawę, że właśnie w ten sposób mogliście się do siebie zbliżyć. A Ty co robiłaś? Na przekór tym jego pięknym wspomnieniom z młodości zaczęłaś wspominać to, jak za każdym razem przy wypadzie na basen czy też jezioro topił Cię. Zawsze byłaś na niego wściekła, ale byłaś świadoma, że długo to nie potrwa. Dlaczego? Chociażby dlatego, że miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że nie potrafiłaś się na niego gniewać, a tym bardziej złościć. A teraz co? Teraz po raz pierwszy od dłuższego czasu śmiałaś się w niebo głosy i nie bałaś się tego. Zrozumiałaś, właśnie przy Mikołaju, że nie warto skrywać się w sobie tylko iść dalej i walczyć o swoje szczęście. Znów zbliżyłaś się z bratem swojej przyjaciółki dzięki temu, że przyjechał do Rzeszowa, ale nie myślałaś o tym, aby się z nim związać. Dlaczego? Zapewne dlatego, że sama traktowałaś go jak swojego starszego brata, zupełnie tak ja w czasach licealnych. Wtedy też nie potrafiłaś z nim być i nie zmieniło się to zapewne do tej pory. Spokojnie wróciliście do mieszkania i resztę dnia spędziliście w swoim towarzystwie zasiadając przed TV i oglądając jakieś denne komedie.
            Od czasu, kiedy widziałaś Paula minęło już cztery dni. Nie dzwonił, nie odwiedzał Cię, ani też nie przychodził do Elwiry. Zastanawiałaś się co się z nim dzieje, bo przecież zawsze Cię nachodził nawet wtedy, kiedy tego nie chciałaś. W sumie przyznałaś się przed samą sobą, że brakowało Ci jego obecności, jego uśmiechu i wszystkiego co było z nim związane.
-Paul zachorował. - Elwira westchnęła tuż po wejściu do domu, a Ty jakbyś się o niego bała poderwałaś się na równe nogi.
-Może podasz mi jego adres i przejdę się zobaczyć czy czegoś mu nie trzeba? - podeszłaś do drzwi wyjściowych i włożyłaś kurtkę.
-Vilu, daj spokój. - momentalnie obok mnie pojawił się Mikołaj. - A co jeżeli Ty się rozchorujesz?
-Chcę mu pomóc, czy to aż takie złe? - westchnęłaś i zabrałaś od Elwiry zapisany na karteczce adres, po czym pożegnałaś się z nimi i wyszłaś, a w sumie można rzec, że wybiegłaś z mieszkania.
Całą drogę do punktu docelowego, do swojego tak zwanego iksa na mapie, zastanawiałaś się czy aby na pewno dobrze robisz. Kiedy zapukałaś do drzwi już nie było odwrotu. Na Twojej twarzy pojawiła się mina zrezygnowania, kiedy przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał Ci drzwi. Kiedy chciałaś odejść usłyszałaś szczęk zamka i natychmiastowo się odwróciłaś.
-Słucham? - jakaś kobieta odezwała się piskliwym głosikiem w Twoją stronę.
-Zastałam może Paula? - zmierzyłaś ją z góry do dołu i nieco się zdziwiłaś jej widokiem. Wpuściła Cię do środka, po czym sama pożegnała się z przyjmującym i wyszła.
-Stało się coś? - do Twoich uszu dotarł jego zachrypnięty głos.
-Nie dzwoniłeś, nie przychodziłeś.. - usiadłaś na kanapie tuż obok siatkarza. - Martwiłam się.
-Po co miałem dzwonić? - wymamrotał z dezaprobatą. - Przecież masz swojego Mikołaja.
-No tak, a Ty masz swoją rudowłosą piękność. - zerwałaś się na równe nogi i czym prędzej podeszłaś do drzwi. - Nie potrzebnie zawracałam Ci głowę, cześć. - otarłaś mokre od łez policzki i wyszłaś z jego mieszkania. Nie rozumiałaś tego co się z Tobą działo, ale zabolało. Zabolała Cię obecność jakiejś dziewczyny u niego w mieszkaniu. Znów poczułaś cholerne ukłucie w sercu i znów płakałaś przez faceta.




~*~

Mamy kolejne wspomnienie. ;). Mam nadzieję, że się spodoba. ;). Nie będę się za bardzo rozpisywała, bo mam trochę nauki na poniedziałek - mimo iż dzisiaj sobota. Jakby nie patrząc teraz najwyższa pora się zabrać za naukę. ;). Liczę na szczere komentarze i uwagi co do tego powyżej. 

JEŻELI JUŻ TUTAJ ZAJRZAŁEŚ, SKOMENTUJ. 

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



wtorek, 12 listopada 2013

# Wspomnienie czwarte.





„Zanim nadejdzie chwila ta, zanim się skończy cały świat. Chcę jeszcze dotrzeć do tych miejsc, gdzie czeka na mnie lepszy dzień”.

                                                                                             - Lepszy dzień



            Chciałaś mu coś odpowiedzieć. Cokolwiek, byleby nie siedzieć jak wmurowana w krzesło przy stole. Kiedy już zebrałaś się na odwagę, aby przejechać się po nim niestety nie udało Ci się to. Dlaczego? Chociażby dlatego, że rozległ się dzwonek do drzwi. W ekspresowym tempie podeszłaś do nich i otworzyłaś je.
-Co tutaj robisz? - niemalże krzyknęłaś w jej stronę.
-Dlaczego nie poinformowałaś nas, że wyszłaś z więzienia? - wprosiła się do mieszkania Elwiry bez Twojej zgody.
-Przecież Ciebie to nic nie interesuje tak samo jak moje życie! - krzyknęłaś czując jak po Twoich policzkach spływają łzy.
-Nie mów tak, jesteś moją córką. - położyła dłoń na Twoim ramieniu, a Ty momentalnie ją zrzuciłaś.
-Nie, nie jestem. - odsunęłaś się od niej. - Dla Ciebie jestem jedynie morderczynią, która zabiła własnego męża.
-Violu, nie ...
-Wynoś się stąd! - krzyknęłaś i dosłownie wypchnęłaś ją z mieszkania. Trzasnęłaś drzwiami i nie wiedziałaś co masz ze sobą zrobić. Nie rozumiałaś co sprowadziło ją do Ciebie, nie wierzyłaś też w jej wielką przemianę. Weszłaś do kuchni i oparłaś się o meble.
-Vilu, kto to był? - położył dłoń na Twoim ramieniu.
-Zostaw mnie! - krzyknęłaś odpychając go od siebie.
-Nawet nie myśl o tym, że zostawię Cie sama w takim stanie. - powiedział.. dość spokojnie. Wydawało Ci się, że nawet za spokojnie. Chwycił za Twoje ramiona i przyciągnął ku sobie, po czym od razu mocno Cię objął. Nie wypuścił Cię ze swoich objęć dopóki nie przestałaś się trząść i dopóki się nie uspokoiłaś.
-Przepraszam.. - wydukałaś w końcu po dość długiej chwili ciszy.
-Nie przepraszaj. - uśmiechnął się i pociągnął Cię za dłoń, a po chwili usiedliście na kanapie.
            Nie spostrzegłaś się nawet, kiedy ten wieczór minął. Na zegarku dochodziła godzina pierwsza w nocy. Spojrzałaś na swojego towarzysza, który smacznie sobie spał. Nie potrafiłaś oderwać od niego wzroku, przecież wyglądał jak małe, bezbronne dziecko. Na sam widok uśmiechnęłaś się sama do siebie i sięgnęłaś po koc, który leżał na fotelu obok. Dokładnie przykryłaś jego ciało, a sama udałaś się do kuchni. Tam nalałaś sobie do szklanki soku pomarańczowego i usiadłaś na kuchennym blacie. Znów poczułaś jak w Twoich oczach zbierają się łzy, choć tym razem nie wiedziałaś czym one były spowodowane. Wmawiałaś sobie, że to nie przez odwiedziny Twojej matki i chciałaś, aby tak zostało. Chciałaś sama w to uwierzyć. Posprzątałaś z salonowego stołu robiąc porządek i chowając jedzenie do lodówki. Spojrzałaś jeszcze na śpiącego na kanapie Lotmana, poprawiłaś koc znajdujący się na jego ciele, by spokojnie udać się do swojego pokoju, wziąć prysznic i położyć się spać. Miałaś dość wrażeń na jeden wieczór, na jedną noc.
            Następnego dnia wstałaś dość wcześnie. Nie chcąc budzić Lotmana przygotowałaś w ciszy śniadanie, a kiedy było już gotowe postanowiłaś zbudzić swojego towarzysz. Stwierdziłaś, że zaspany wygląda jeszcze ładniej niżeli śpiący. Wygoniłaś go do łazienki i podałaś mu czysty ręcznik, a sama zaparzyłaś świeżej kawy. Kiedy wrócił przywitałaś go promiennym uśmiechem.
-Czy ja o czymś nie wiem? - spytał dość podchwytliwie.
-Wiesz, mamy kolejny dzień, który może być lepszym dniem, ale zarówno może być ostatnim. - zaśmiałaś się widząc jego wystraszoną minę. - Nie martw się, nic nie brałam i nic nie chcę sobie zrobić. Smacznego.
Nalałaś do filiżanek czarnej cieczy, by po chwili usiąść naprzeciw niego i w ciszy spożywać posiłek. Na Wasze nieszczęście znów ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Nie zdążyłaś nawet zobaczyć kto tak na prawdę dobija się do nich, a już tkwiłaś w ramionach swojej przyjaciółki.
-Jak się czujesz? Nic się nie wydarzyło złego pod moją nieobecność? - już w progu drzwi zaczęła zadawać Ci setki pytań.
-Nie, wszystko w jak najlepszym porządku. - posłałaś jej ciepły uśmiech.
-Pamiętasz jeszcze mojego brata? - zza jej pleców wyłoniła się dobrze Ci znana postać.
-Nie da się go zapomnieć. - zaśmiałaś się. - Tym bardziej nie da się zapomnieć tego jak chciał mnie utopić w basenie, a później w jeziorze.
-No weź, wtedy taki podryw był modny. - zaśmialiście się, a w lustrze zobaczyłaś odbicie Lotmana.
-Będę się zbierał, już nie jestem tutaj potrzebny. - uśmiechnął się, ale wiedziałaś, że nie był to szczery uśmiech.
-Cześć. - i Ty wysiliłaś się na delikatny uśmiech.
Usiedliście przy stole i jak gdyby nigdy nic zaczęliście rozmawiać o wszystkim i o niczym. Jednak Ty nie potrafiłaś się skupić na rozmowie z przyjaciółmi. Dlaczego? Przecież przed oczami miałaś tę smutną twarz Paula kiedy widział, jak witasz się z Mikołajem. Przecież widziałaś w jego oczach smutek i zazdrość, ale nie wiedziałaś dlaczego. Chciałaś się za wszelką cenę dowiedzieć, ale póki co cieszyłaś się, że masz obok siebie przyjaciół, którzy nie zwątpili w Ciebie i na których mogłaś liczyć.




~*~ 

Tak więc jestem z kolejną częścią. ;). Postaram się dodawać rozdziały w miarę regularnie i mam nadzieję, że uda mi się to. ;). Co myślicie o tym wyżej? Jak dla mnie to takie trochę bez ładu i składu, eh.. ;c

Pozdrawiam, inaccessiblegirl



sobota, 9 listopada 2013

# Wspomnienie trzecie.




„Zagubiony jak we śnie
spędzasz swój kolejny dzień.
I znów szybki kawy łyk
i uczucie, że nie rozumie nikt”.
                                                - To nic, kiedy płyną łzy.


            Dnie mijały, a Ty nawet nie spostrzegłaś się kiedy za oknem zaczął sypać biały puch. Nie zauważyłaś tego, bo przecież byłaś zapracowana. Czym? Pracowałaś w kawiarni swojej przyjaciółki i spędzałaś tam niemal każdą swoją wolną chwilę. Chociaż tak chciałaś się jej odwdzięczyć za tę pomoc, którą od niej uzyskałaś. Wiedziałaś, że nic innego nie będziesz mogła zrobić, a chciałaś jej jakoś podziękować, przecież tak trzeba. Przecież mimo tego, że byłaś w więzieniu wiedziałaś, że trzeba jej jakoś podziękować, Przecież tego nauczyli Cię rodzice, którzy w chwilach, w których najbardziej ich potrzebowałaś zostawili Cię i wyrzekli się Ciebie. Czy to bolało? Może nie byłaś tego świadoma aż tak bardzo, ale cholernie to bolało. Choć na zewnątrz starałaś się tego nie okazywać, to w środku strasznie Cię to bolało. Z jednej strony rozumiałaś ich postępowanie, ale z drugiej brakowało Ci ich wsparcia i ich obecności w Twoim, i tak już popieprzonym, życiu. 
            Przebudziłaś się i pierwsze co zrobiłaś to przeszłaś do kuchni, by zaparzyć sobie kawy. Po wstawieniu wody Twoją uwagę przykuła karteczka zaadresowana do Twojej osoby, którą pochwyciłaś w dłonie zaraz po tym jak z kubkiem gorącej kawy usiadłaś przy kuchennej wyspie.
"Wyjechałam na święta do rodziców. Nie chciałam Cię zostawiać, ale nie wypadało też nie pojechać. Przepraszam Cię. Mam nadzieję, że nie będziesz się gniewać. Poza tym poprosiłam Paula, aby do Ciebie zaglądał. Proszę Cię, nie bądź zła na mnie, po prostu chciałam mieć pewność, że ktoś będzie z Tobą. Elwira." 
Nieco się zdenerwowałaś, ale z drugiej strony wiedziałaś, że martwi się o Ciebie i chce jedynie Twojego dobra. Tuż po odłożeniu karteczki usłyszałaś dzwonek do drzwi. Wzięłaś głęboki oddech i otworzyłaś drzwi.
-Cześć! - piękny język polski? Co to to nie. Mimo iż się starał, że nie potrafił wypowiedzieć idealnie tych słów. - Ty jeszcze nie ubrana? Przecież jedziemy po choinkę i ozdoby świąteczne.
-Nie mam chęci. - westchnęłaś i uważnie mu się przyjrzałaś. - Jak widzisz nic mi nie jest, możesz spokojnie sobie żyć. Nic sobie nie zrobiłaś, więc żegnam. - starałaś się zamknąć drzwi, jednak uniemożliwił Ci to.
-Wiem, że za mną nie przepadasz, ale to Elwira prosiła mnie, abym się Tobą zajął, więc jeżeli możesz to wyluzuj trochę i odpuść.
-To Ty sobie do cholery odpuść! - nie wytrzymałaś i jak to miałaś w zwyczaju krzyknęłaś, a zaraz po tym na Twoich policzkach pojawiły się łzy.
-Violu..
-Daj mi święty spokój i zostaw mnie! - znów krzyknęłaś wypychając go tym razem za drzwi, którymi po chwili trzasnęłaś. Oparłaś się o nie i nie wiedzieć czemu zsunęłaś się siadając na podłodze w przedpokoju.
            Nie wychodziłaś w ogóle z mieszkania swojej przyjaciółki. Nie miałaś ochoty na żadne święta, na żadne ozdoby świąteczne czy też na Wigilię. Nie przemawiało to do Ciebie. Na Twoje nieszczęście Lotman też nie odpuszczał i codziennie przychodził mimo Twoich protestów. Kiedy Ty mu nie otwierałaś drzwi robił to sam dzięki kluczom, które zostawiła mu Twoja przyjaciółka. Nie podobało Ci się to, ale Elwira się o Ciebie martwiła i tylko ze względu na nią tolerowałaś Amerykanina. Gdyby nie prośba przyjaciółki zapewne wywaliłabyś go na zbity pysk i więcej by nie wrócił.
-Dlaczego jesteś taka? - zaczął rozmowę kiedy panowała niezręczna cisza.
-Jaka? - westchnęłaś siląc się na spojrzenie na jego osobę. - Tak dziwna? Chamska?
-Nie. - westchnął podchodząc bliżej Ciebie. - Taka cholernie zimna w stosunku do mężczyzn.
-Nie powinno Cię to interesować. - zdenerwowałaś się. Znów sprawił, że musiałaś ocierać łzy ze swoich policzek.
-Powiedziałem coś nie tak? - momentalnie zjawił się obok Ciebie. Położył swoją dużą dłoń na Twojej i uniósł Twoją głowę ku górze. Chcąc nie chcąc spojrzałaś w jego oczy.
-Odpuść. - w mgnieniu oka zabrałaś swoją dłoń spod uścisku dłoni siatkarza i powróciłaś do swojej wcześniejszej czynności. Po przygotowaniu obiadu podałaś do stołu. - Jeżeli jesteś głodny to smacznego.
-Nie zjesz ze mną? - stanął przed Tobą uniemożliwiając Ci przejście dalej.
-Nie jestem głodna.
-Vilu, jeżeli Cię uraziłem to przepraszam, nie chciałem. - pogładził dłonią Twój policzek.
-Zostaw mnie. - wyminęłaś go i udałaś się do pokoju.
            Mimo iż nie było go w jednym pomieszczeniu z Tobą nie potrafiłaś się skupić. Kiedy przymknęłaś na chwilę powieki widziałaś jego uśmiech i oczy pełne uśmiechu i radości. Nie wiedziałaś dlaczego tak się dzieje, choć bardzo nie chciałaś go polubić. Nie odpuścił nawet w dniu Wigilii. Zamiast spędzić ją w gronie swojej rodziny przyjechał do Ciebie. Na przekór Twoim przygotował stół do wieczerzy i na przekór Tobie nie miał zamiaru opuszczać mieszkania Elwiry. Niechętnie włożyłaś na siebie koszulę w kratę i czarne spodnie. Niechętnie też weszła do jadalni. Tym bardziej z wielką niechęcią podzieliłaś się z nim opłatkiem. Nie chciałaś tego wszystkiego robić. Nie chciałaś zbliżać się do niego. Po prostu nie chciałaś zostać znów skrzywdzona. Tego bałaś się najbardziej. Zastanawiałaś się dlaczego nie odpuszczał i każdego dnia wbrew Tobie przychodził pod nieobecność Twojej przyjaciółki.
-Dlaczego to robisz? - spojrzałaś na niego podczas jedzenia wieczerzy. - Dlaczego nadal przychodzisz po tym jak Cię traktuję każdego dnia?
-Może dlatego, że mi na Tobie zależy?



~*~

Po mojej dość długiej nieobecności tutaj, za co baaaardzo, ale to baaaaaaardzo przepraszam, pojawia się część trzecia. Nie wiem czy są tutaj jeszcze osoby, które będą to czytały. Zastanawiam się nad usunięciem owego bloga, ale jeszcze raz muszę to dokładnie przemyśleć. 
Mam nadzieję, że mimo mojej nieobecności rozdział się spodoba. ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl




poniedziałek, 23 września 2013

# Wspomnienie drugie.




„Ona ciągle płakała, nigdy nie miała ani grama miłości.
Była chłodna, może też znasz to uczucie”.
                                                        - Była chłodna.



            Tak jak przypuszczałaś, przyjaciółka dała Ci pracę, przyjaciółka dała Ci miejsce do spania, przyjaciółka po prostu zawsze z Tobą była. Czyż nie taka powinna być przyjaźń? Wszystko wskazywało na to, że właśnie tak powinno być, że przyjaźń taka być powinna i cieszyłaś się z tego, że masz kogoś takiego jak Elwirę obok siebie. Byłaś wdzięczna losowi, że postawił ją na Twojej drodze i że nadal trwała przy Tobie mimo tego, że wszyscy inni się od Ciebie odwrócili po tym, co zrobiłaś. Dziękowałaś Bogu, że osobę, której na Tobie zależało i która zawsze, wszędzie i mimo wszystko potrafiła być przy Tobie i wspierać Cię w najtrudniejszych w życiu chwilach. 
            Obudziły Cię promienie słońca wkradające się przez okno Twojej sypialni. Minęło już sporo czasu odkąd opuściłaś mury więzienne, ale nadal nie potrafiłaś się do tego przyzwyczaić. Elwira namówiła Cię, abyś poszła razem z nią na mecz rzeszowskiej ekipy. Nie byłaś przychylna do tej propozycji, ale wyciągnęła Cię niemal siłą. Przy wejściu na Podpromie chwyciła Cię pod ramię i razem weszłyście na halę, po czym zajęłyście miejsce, które w pewnym sensie należało do Was. Po kilkunastu minutach rozpoczął się mecz. Wrzawa niesamowita, nigdy nie przeżyłaś tylu emocji jak w trakcie tego meczu. Atmosfera bardzo Ci się spodobała, ale mimo wszystko nie chciałaś dłużej siedzieć w owym miejscu. Kiedy tylko przyjaciółka się podniosła ucieszyłaś się, ale widząc, że nie zmierza ku wyjściu westchnęłaś głęboko. 
-Poczekam przy samochodzie. - wysiliłaś się na uśmiech i odwróciłaś się.
-Chodź ze mną, zapoznam Cię ze znajomymi. - nie zdążyłaś nawet zrobić kroku, a ona chwyciła Twoją dłoń i spojrzała na Ciebie proszącym wzrokiem.
-Przepraszam Cię, nie tym razem. - posłałaś jej delikatny uśmiech, a ona uwolniła Twoją dłoń ze swojego uścisku. 
            Wyszłaś z hali, by po chwili przebijać się przez tłum kibiców, aby wyjść na zewnątrz. Stanęłaś przy czarnym Audi swojej przyjaciółki i wytrwale z cierpliwością czekałaś, aż stanie obok Ciebie byście mogły spokojnie odjechać w kierunku swojego lokum. Chłód dawał się we znaki, bo przecież w okolicach godzin wieczornych było coraz to zimniej, jednak nie miałaś ochoty wracać do środka.
-Odwieziemy jeszcze mojego znajomego. - Elwira stanęła tuż obok Ciebie obejmując Cię ramieniem.
-Mogłaś mówić, nie robiłabym Ci kłopotu, tylko autobusem bym wróciła. - westchnęłaś jedynie spoglądając na nią.
-Elwi, nie mówiłaś, że masz tak piękne znajome. - dosłownie wyrósł przed Tobą owy osobnik.
-Siedź cicho. - zaśmiała się i zerknęła na Ciebie przepraszająco.
-A może będę miał szansę zaprosić piękną panią jutro na kolację? - w jego oczach ujrzałaś iskierki.. nadziei? Tak, zapewne były to iskierki nadziei.
-Przykro mi, ale nie. - odpowiedziałaś równie idealnym angielskim co on.
-Wsiadaj i jedziemy, albo zostawię Cię tutaj. - zaśmiała się i zajęła miejsce kierowcy. Usiadłaś na tyle, dziękując, zapewne siatkarzowi, za to, że otworzył Ci drzwi. Czułaś skrępowanie, ale starałaś się nie dawać tego po sobie poznać.
            Kiedy tylko wróciłyście do mieszkania Elwiry od razu zamknęłaś się w "swoim" pokoju. Nie miałaś ochoty wychodzić, jeść, pić ani niczego z tym związanego. Miałaś ochotę się zapaść pod ziemię. Dlaczego? Może po prostu dlatego, że w każdym facecie widzisz jego. Może minęło już tyle czasu, ale nadal w każdym facecie widziałaś jego. Nie potrafiłaś tego zmienić. Co jeszcze Cię zdziwiło? Może akurat to, że zachowanie owego mężczyzny było bardzo zbliżone do tego jego zachowania? Właśnie, to o tym wszystkim zadecydowało. Tak cholernie zachowaniem przypominał Ci jego i może po prostu przestraszyłaś się? Tak, zapewne najzwyczajniej w świecie się wystraszyłaś. Słysząc uchylające się drzwi nerwowo otarłaś mokre policzka.
-Vilu, tak bardzo Cię przepraszam. - usiadła obok Ciebie i objęła Cię.
-Nie przepraszaj. - odwróciłaś głowę w stronę okna i starałaś się nie okazać tego, że płakałaś.
-Przepraszam Cię. - powtórzyła i podniosła się. Stając w drzwiach dodała. - Ale nie powinnaś uciekać od płci przeciwnej, to Ci nie pomoże zapomnieć. - posłałam w Twoim kierunku uśmiech i wyszła zamykając drzwi.
Może miała rację? Może nie powinnaś była tak reagować na zaloty jej znajomego? Ale z drugiej strony przecież nie wiedziałaś co nim kieruje, jakie są jego intencje, niczego nie wiedziałaś. A czy chciałaś się dowiedzieć? Tego też nie potrafiłaś sprecyzować. Nie umiałaś zostawić swojego starego życia tak po prostu o nim zapominając. Zdawałaś sobie sprawę, że ono jest nieodłączną częścią Ciebie. Po prostu wiedziałaś, że nie cofniesz czasu i że nie będziesz mogła postąpić inaczej. Wiedziałaś to wszystko, ale po prostu bałaś się zaufać komukolwiek. Bałaś się, że znów ktoś cię skrzywdzi i bałaś się, że znów wylądujesz za kratami.



~*~

Mamy wspomnienie drugie. ;). Jak się podoba? Ujdzie czy raczej powinnam zaprzestać dalszemu pisaniu? Co Wy o tym sądzicie? ;>
Przepraszam, że tak długo nic się nie pojawiało, ale wiecie.. Szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła.. Niestety. Swoją drogą nie tylko szkoła, ale przygotowania do imprezy, którą można przeżyć tylko raz. Mam nadzieję, że zrozumiecie. ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl




piątek, 30 sierpnia 2013

# Wspomnienie pierwsze.





„Była Chłodna, a jej ręce poczerwieniały z żalu,
Ona wciąż tu jest, choć już nie zrealizuje planów.
To krwawa rzeka wspomnień spływająca po jej dłoniach,
To nie tak miało być, taka nie miała być jej dola.”
                                                                                        - „Była chłodna”




           
            Minęło pięć lat. Pięć cholernie długich lat, które spędziłaś za kratami. Dobre sprawowanie wyszło Ci na dobre. Przecież każdy kto dobrze się sprawuje wychodzi wcześniej. Marzyłaś o tej chwili, nie potrafiłaś się doczekać tego dnia. Przed budynkiem rzeszowskiego więzienia czeka na Ciebie przyjaciółka. Tylko ona wierzyła w Ciebie i tylko ona wspierała Cię, kiedy byłaś zamknięta. Tylko ona rozumiała Twoje postępowanie i tylko ona odwiedzała Cię. Tylko ona była z Tobą wtedy, kiedy najbardziej potrzebowałaś wsparcia. Nawet rodzice Cię nie odwiedzali, wypięli się na Ciebie, bo przecież ich dziecko nie mogłoby zabić swojego męża. Dla nich nie istniałaś i zapewne nadal nie będziesz istnieć. Oni odwrócili się od Ciebie wtedy, kiedy najbardziej ich potrzebowałaś. Nie potrafili zrozumieć tego, dlaczego postąpiłaś tak, a nie inaczej. Dla nich to było niezrozumiałe i niedopuszczalne, dlatego zostawili Cię z tym wszystkim samą. Nie przejmowali się Twoim stanem psychicznym, a śladów pobicia ni dostrzegali. Twierdzili, że to tylko i wyłącznie wypadek, któremu nikt nigdy nie był winny. Przecież ich zięć był najlepszy na świecie i nigdy nie zrobiłby czegoś złego. Nawet nie wiedzieli jak bardzo się mylili co do tego i co do niego. Nie dostrzegali jaki z niego był drań i damski bokser.
            Wchodzisz wraz ze swoją przyjaciółką do jej mieszkania. Czujesz się dziwnie, bo nie przywykłaś do takich luksusów. W więzieniu miałaś jedynie twarde łóżko i to Ci wystarczało. Jednak tutaj przyjaciółka zadbała o Twój pokój i urządziła go tak jak jej się podobało. Zadbała nawet o jakieś ubrania dla Ciebie. Byłaś jej wdzięczna za to, że pozwoliła Ci zamieszkać u siebie. Gdyby nie ona zapewne wylądowałabyś pod mostem, bo nie miałaś nawet pieniędzy na wynajem hotelu. Byłaś jej wdzięczna za to, że mimo wszystko trwałą przy Tobie wtedy, kiedy najbardziej potrzebowałaś wsparcia.
-Dziękuję, że mnie przygarnęłaś. - westchnęła, kiedy tylko usiadły razem na kanapie w salonie.
-Vilu, daj spokój. - uśmiechnęła się i objęła ją ramieniem. - Nie musisz mi za nic dziękować, od tego są przyjaciele. - pocałowała Cię w skroń i mocno przytuliła.
Wiedziałaś, że możesz na nią liczyć i że zawsze będzie przy Tobie. Byłaś pewna, że ona nie odwróci się od Ciebie tak jak inni. Wiedziałaś, że teraz możesz jedynie polegać na niej, że teraz tylko ona może być Twoim oparciem. Zjadacie wspólnie kolację w dość krępującej ciszy. Dlaczego? Boisz się odezwać chociażby jednym słowem, żeby nie powiedzieć czegoś głupiego. Boisz się zrobić cokolwiek. Boisz się wziąć coś w dłoń, aby ona nie pomyślała sobie, że chcesz zrobić jej krzywdę. Po prostu boisz się wszystkiego. Nawet przy wieczornym oglądaniu telewizji nie odzywasz się ani słowem. Skuliłaś jedynie nogi przyciągając je pod brodę, aby lepiej Ci się siedziało. Po obejrzeniu filmu wchodzisz do pokoju, który został przeznaczony dla Ciebie. Stajesz pod oknem i spoglądasz w niebo. Zdajesz sobie sprawę, że widzisz tak dobrze niebo pierwszy raz odkąd wyszłaś zza krat, ale masz świadomość, że nie jest to ostatni raz. Bynajmniej masz taką nadzieję. Kładziesz się i na miękkim materacu zasypiasz niemalże od razu.
            Następnego dnia budzi Cię zapach świeżo zaparzonej kawy. Wychodzisz z pokoju przeciągając się. Ula wita Cię ciepłym i szerokim uśmiechem, a Ty nieco speszona siadasz na krześle przy kuchennej wysepce. Częstuje Cię kawą i razem zjadacie śniadanie.
-Vilu,nie musisz się bać. Czuj się jak u siebie. - posyła Ci ciepły uśmiech, po czym zbiera brudne naczynia. Nie odpowiadasz. Wychodzisz do pokoju i ubierasz się. - Idziemy do pracy.
-Ja nie mam pracy. - wzdychasz i siadasz zmarnowana na salonowej kanapie.
-Od dzisiaj pracujesz w mojej restauracji. - ciągnie Cię za dłoń i razem wychodzicie. Nie wiesz jak masz jej dziękować za to wszystko co dla Ciebie robi. Nie wiesz czy w ogóle za tą pomoc da się jakoś podziękować. Chcesz jedynie udowodnić jej, że się zmieniłaś, i że nie jesteś już taka jak kiedyś. Chcesz udowodnić, że te pięć lat w więzieniu dało Ci wiele do myślenia. Chcesz pokazać, że nie jesteś tą samą osobą co przed laty.



~*~

Tak więc mamy kolejną część. ;). Przepraszam, że dopiero teraz, ale nie znalazłam wcześniej czasu, aby cokolwiek naskrobać, tak więc jestem tutaj dzisiaj. ;). Mam nadzieję, że mi wybaczycie. ;)
Proszę o szczere opinie dotyczące owego rozdziału, byłabym za nie bardzo wdzięczna! ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!


środa, 21 sierpnia 2013

Wspomnienie zerowe.





"You had to be happy with your perfect man.
You had to be a princess, at the top."
                                                                                  -  I'm seeing




            Siedzi zamknięta za kratami. Popełniła przestępstwo. Najgorsze z najgorszych. Po ślubie chciała byś szczęśliwa, a wyszło jak zawsze. Damski bokser, który chciał mieć wszystko tak, jak mówił. Bił i poniewierał jak zwykłą szmatę. Ale czym sobie na to zasłużyła? Próbowała, starała się ułożyć sobie życie z mężem, ale on był tylko miły wśród przyjaciół. Tylko wtedy traktował ją jak kogoś ważnego, jak własną żonę. Tylko wśród przyjaciół wyglądali jak wzorowe małżeństwo. Przyjaciele stawiali ich jako wzór dla każdej innej pary, a tak naprawdę nie wiedzieli co kryje się pod tymi sztucznymi uśmiechami.
            Tego dnia nie wytrzymała. Znów ją rankiem pobił. Znów nią poniewierał tylko dlatego, że nie zaparzyła mu kawy. Czy to normalne? Nie. Takie zachowanie nie jest normalne. Wyszedł trzaskając drzwiami i zostawiając ją poobijaną leżącą na podłodze. Podniosłą się i ogarnęła, ale miała tego dość. Miała dość takiego traktowania. Zaczaiła się i kiedy wrócił z pracy wbiła mu nóż prosto w plecy. Nie zadzwoniła po pogotowie, bo po co? Wykrwawił się, a przechodząca sąsiadka widząc to zadzwoniła po policję. Zabrali ją i zamknęli za kratami. 
            Po trzech miesiącach zapadł wyrok. „Sąd rejonowy w Rzeszowie skazuje Violettę Milczyńską na dziesięć lat pozbawienia wolności. Uwzględnił w karze maltretowanie, któremu była oskarżona poddawana.”. Wyprowadzali ją jak najgorszego zbrodniarza, a chciała być tylko wolna, niezależna i szczęśliwa. Chciała wreszcie poczuć, że żyje.



~*~

Startujemy z nową opowieścią. ;). Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Rozdział nie będą zbyt długie i nie będzie ich zbyt dużo, ale mam nadzieję, że przypadną Wam do gustu. ;). 
A teraz.. Jak Wam się podoba początek owej opowieści? ;>. Ujdzie czy raczej zrezygnować z dalszego pisania tej historii? ;).
Proszę o szczere opinie, bardzo mi na tym zależy! ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl