wtorek, 12 listopada 2013

# Wspomnienie czwarte.





„Zanim nadejdzie chwila ta, zanim się skończy cały świat. Chcę jeszcze dotrzeć do tych miejsc, gdzie czeka na mnie lepszy dzień”.

                                                                                             - Lepszy dzień



            Chciałaś mu coś odpowiedzieć. Cokolwiek, byleby nie siedzieć jak wmurowana w krzesło przy stole. Kiedy już zebrałaś się na odwagę, aby przejechać się po nim niestety nie udało Ci się to. Dlaczego? Chociażby dlatego, że rozległ się dzwonek do drzwi. W ekspresowym tempie podeszłaś do nich i otworzyłaś je.
-Co tutaj robisz? - niemalże krzyknęłaś w jej stronę.
-Dlaczego nie poinformowałaś nas, że wyszłaś z więzienia? - wprosiła się do mieszkania Elwiry bez Twojej zgody.
-Przecież Ciebie to nic nie interesuje tak samo jak moje życie! - krzyknęłaś czując jak po Twoich policzkach spływają łzy.
-Nie mów tak, jesteś moją córką. - położyła dłoń na Twoim ramieniu, a Ty momentalnie ją zrzuciłaś.
-Nie, nie jestem. - odsunęłaś się od niej. - Dla Ciebie jestem jedynie morderczynią, która zabiła własnego męża.
-Violu, nie ...
-Wynoś się stąd! - krzyknęłaś i dosłownie wypchnęłaś ją z mieszkania. Trzasnęłaś drzwiami i nie wiedziałaś co masz ze sobą zrobić. Nie rozumiałaś co sprowadziło ją do Ciebie, nie wierzyłaś też w jej wielką przemianę. Weszłaś do kuchni i oparłaś się o meble.
-Vilu, kto to był? - położył dłoń na Twoim ramieniu.
-Zostaw mnie! - krzyknęłaś odpychając go od siebie.
-Nawet nie myśl o tym, że zostawię Cie sama w takim stanie. - powiedział.. dość spokojnie. Wydawało Ci się, że nawet za spokojnie. Chwycił za Twoje ramiona i przyciągnął ku sobie, po czym od razu mocno Cię objął. Nie wypuścił Cię ze swoich objęć dopóki nie przestałaś się trząść i dopóki się nie uspokoiłaś.
-Przepraszam.. - wydukałaś w końcu po dość długiej chwili ciszy.
-Nie przepraszaj. - uśmiechnął się i pociągnął Cię za dłoń, a po chwili usiedliście na kanapie.
            Nie spostrzegłaś się nawet, kiedy ten wieczór minął. Na zegarku dochodziła godzina pierwsza w nocy. Spojrzałaś na swojego towarzysza, który smacznie sobie spał. Nie potrafiłaś oderwać od niego wzroku, przecież wyglądał jak małe, bezbronne dziecko. Na sam widok uśmiechnęłaś się sama do siebie i sięgnęłaś po koc, który leżał na fotelu obok. Dokładnie przykryłaś jego ciało, a sama udałaś się do kuchni. Tam nalałaś sobie do szklanki soku pomarańczowego i usiadłaś na kuchennym blacie. Znów poczułaś jak w Twoich oczach zbierają się łzy, choć tym razem nie wiedziałaś czym one były spowodowane. Wmawiałaś sobie, że to nie przez odwiedziny Twojej matki i chciałaś, aby tak zostało. Chciałaś sama w to uwierzyć. Posprzątałaś z salonowego stołu robiąc porządek i chowając jedzenie do lodówki. Spojrzałaś jeszcze na śpiącego na kanapie Lotmana, poprawiłaś koc znajdujący się na jego ciele, by spokojnie udać się do swojego pokoju, wziąć prysznic i położyć się spać. Miałaś dość wrażeń na jeden wieczór, na jedną noc.
            Następnego dnia wstałaś dość wcześnie. Nie chcąc budzić Lotmana przygotowałaś w ciszy śniadanie, a kiedy było już gotowe postanowiłaś zbudzić swojego towarzysz. Stwierdziłaś, że zaspany wygląda jeszcze ładniej niżeli śpiący. Wygoniłaś go do łazienki i podałaś mu czysty ręcznik, a sama zaparzyłaś świeżej kawy. Kiedy wrócił przywitałaś go promiennym uśmiechem.
-Czy ja o czymś nie wiem? - spytał dość podchwytliwie.
-Wiesz, mamy kolejny dzień, który może być lepszym dniem, ale zarówno może być ostatnim. - zaśmiałaś się widząc jego wystraszoną minę. - Nie martw się, nic nie brałam i nic nie chcę sobie zrobić. Smacznego.
Nalałaś do filiżanek czarnej cieczy, by po chwili usiąść naprzeciw niego i w ciszy spożywać posiłek. Na Wasze nieszczęście znów ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Nie zdążyłaś nawet zobaczyć kto tak na prawdę dobija się do nich, a już tkwiłaś w ramionach swojej przyjaciółki.
-Jak się czujesz? Nic się nie wydarzyło złego pod moją nieobecność? - już w progu drzwi zaczęła zadawać Ci setki pytań.
-Nie, wszystko w jak najlepszym porządku. - posłałaś jej ciepły uśmiech.
-Pamiętasz jeszcze mojego brata? - zza jej pleców wyłoniła się dobrze Ci znana postać.
-Nie da się go zapomnieć. - zaśmiałaś się. - Tym bardziej nie da się zapomnieć tego jak chciał mnie utopić w basenie, a później w jeziorze.
-No weź, wtedy taki podryw był modny. - zaśmialiście się, a w lustrze zobaczyłaś odbicie Lotmana.
-Będę się zbierał, już nie jestem tutaj potrzebny. - uśmiechnął się, ale wiedziałaś, że nie był to szczery uśmiech.
-Cześć. - i Ty wysiliłaś się na delikatny uśmiech.
Usiedliście przy stole i jak gdyby nigdy nic zaczęliście rozmawiać o wszystkim i o niczym. Jednak Ty nie potrafiłaś się skupić na rozmowie z przyjaciółmi. Dlaczego? Przecież przed oczami miałaś tę smutną twarz Paula kiedy widział, jak witasz się z Mikołajem. Przecież widziałaś w jego oczach smutek i zazdrość, ale nie wiedziałaś dlaczego. Chciałaś się za wszelką cenę dowiedzieć, ale póki co cieszyłaś się, że masz obok siebie przyjaciół, którzy nie zwątpili w Ciebie i na których mogłaś liczyć.




~*~ 

Tak więc jestem z kolejną częścią. ;). Postaram się dodawać rozdziały w miarę regularnie i mam nadzieję, że uda mi się to. ;). Co myślicie o tym wyżej? Jak dla mnie to takie trochę bez ładu i składu, eh.. ;c

Pozdrawiam, inaccessiblegirl



3 komentarze:

  1. Strasznie mi się podoba "to wyżej" :) No, no... Lotmanowi się chyba spodobała nasza bohaterka :D I to chyba bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe czy nasz Lotman jej powie co czuje do niej bo jestem przekonana, ze coś na pewno;)

    OdpowiedzUsuń