sobota, 18 stycznia 2014

# Wspomnienie dwunaste.






Życie jest małą ściemniarą, francą, wróblicą, cwaniarą.

                                                                                                                                           - Nie ufaj mi



            Od razu wiedziałaś, że to on. Byłaś niemal stuprocentowo pewna, że widzisz go w objęciach jakiejś kobiety. Dopiero w tym momencie dotarło do Ciebie co tak na prawdę miała na myśli jego siostra mówiąc, że inna Ci go odbierze. Poczułaś się dziwnie. Jakieś ukłucie w sercu sprawiło, że do Twoich oczu momentalnie napłynęły łzy i dopiero wtedy zrozumiałaś, że na prawdę Ci na nim zależy. Dopiero wtedy do Ciebie dotarło, że jest kimś więcej w Twoich oczach niżeli tylko zwykłym znajomym. Dotarło to do Ciebie dopiero wtedy, kiedy zobaczyłaś go uśmiechniętego w towarzystwie jakiejś wysokiej blondynki. W tamtym momencie była to najgorsza rzecz, jaka mogła Cię spotkać. Stałaś jak wmurowana i nie potrafiłaś się ruszyć, ani powiedzieć słowa. Elwira nie wiedziała o co Ci chodzi, ale kiedy wysiliłaś się na ruch dłoni i wskazałaś jej kawiarnię, w której siedzieli zrozumiała Twoją reakcję. A Ty jedynie poczułaś jak po Twoim policzku spływają łzy, które starałaś się szybko otrzeć. Ocknęłaś się dopiero po kilkunastu minutach wpatrywania się w jego osobę. I co zrobiłaś? Odwróciłaś się na pięcie i niemalże wybiegłaś z galerii kierując się w stronę przystanku autobusowego. 
            Cały wieczór spędziłaś w swoich czterech ścianach. Nie potrafiłaś w nocy zmrużyć nawet oka, bo przecież cały czas przed oczami miałaś ową scenę z kawiarni. Cierpiałaś, ale zdawałaś też sobie sprawę, że w pewnym sensie to Twoja wina. Bo przecież Ty go odrzuciłaś i odtrąciłaś kiedy wyszedł ze szpitala. Nie potrafiłaś spojrzeć nawet na własne odbicie, bo byłaś świadoma, że wyglądasz jak trup z oczami podpuchniętymi i czerwonymi. Jednak musiałaś się wziąć w garść. Wchodząc do łazienki od razu wzięłaś prysznic, by później się ubrać. Zrobiłaś makijaż, aby ukryć nieprzespaną noc. Kiedy weszłaś do salonu Twoi przyjaciele od razu ucichli, więc wiedziałaś już, że rozmawiali o Tobie.
-Nie musicie przerywać rozmowy, kiedy wchodzę. - mruknęłaś nieco niezadowolona i wlałaś do filiżanki kawę. - Nie jestem głupia, wiem że rozmawialiście o mnie. 
-Po prostu martwimy się o Ciebie. - momentalnie obok Ciebie pojawił się Mikołaj. 
-Elwira, mogłabym sobie wziąć jeden dzień wolnego? - spojrzałaś na nią niepewnym wzrokiem. - Potrzebuję trochę odetchnąć, wyjechać za miasto. 
-Jasne, ale pod warunkiem, że Mikołaj pojedzie z Tobą. - spojrzała raz na Ciebie, a raz na brata.
-Daj spokój, nie jestem dzieckiem. - nieco się zdenerwowałaś, czego efektem był podniesiony głos. 
-Po prostu chcę wiedzieć, że nie będziesz sama. - spojrzała na swojego brata. - Mikołaj?
-Ja tam nie mam nic przeciwko, mogę jechać. - wzruszył ramionami i spojrzał na Ciebie. 
Wiedziałaś, że nie przekonasz przyjaciółki do tego, abyś jechała sama, więc chcąc nie chcąc musiałaś przystać na jej propozycję, co nie zmienia faktu, że nie cieszyłaś się z tego całego pomysłu.
            Nim się obejrzałaś siedziałaś w samochodzie przyjaciela. Nie wiedziałaś nawet, w którą stronę się kierujecie, bo nie ukrywając, byłaś wściekła, że zgodził się z Tobą jechać. W samochodzie panowała cisza, którą zakłócały jedynie dźwięki muzyki z radia. Milczałaś, ale tylko dlatego, że obiecałaś to sobie samej.
-Będziesz tak milczeć całą drogę? - zaśmiał się zerkając raz po raz w Twoją stronę. Nie odpowiedziałaś. - Skoro tak wolisz.
-Odpuść sobie. Elwira wkręciła Cię w jazdę ze mną, bo co? Chciała, abyś mnie pilnował? - uniosłaś głos nieco poddenerwowana.
-Nie mów tak. Ona się po prostu o Ciebie martwi.
-Mam w dupie takie martwienie się! Zatrzymaj się! - krzyknęłaś, ale on nie posłuchał. - Zatrzymaj się, do cholery!
-Vilu, o co Ci teraz chodzi? - zatrzymał samochód. Kiedy wysiadłaś, on zrobił to samo.
-Odpieprz się ode mnie! - krzyknęłaś i ruszyłaś w stronę pobliskiego lasku.
Nie odpuścił. Pobiegł za Tobą i chwycił za Twój nadgarstek przyciągając Cię ku sobie. Odgarnął niesforne kosmyki włosów z Twojego czoła i zaczesał je za ucho nie spuszczając przy tym wzroku z Twoich oczu.
-Wyjedź ze mną na kilka dni za miasto. - pogładził dłonią Twój policzek. - Ochłoniesz trochę.
-Nie mam powodów, żeby uciekać i ukrywać się kilka dni. - westchnęłaś odchodząc w stronę samochodu. - Ale mam ochotę gdzieś pojechać i zastanowić się nad tym wszystkim, więc pojadę z Tobą. - posłałaś w jego stronę delikatny uśmiech i wsiadłaś do samochodu.
            Po kilkugodzinnej drodze dotarliście na miejsce. Z jednej strony cieszyłaś się, że w końcu odetchniesz od tego szumu miasta, ale z drugiej czułaś, że postąpiłaś źle. Przecież od zawsze wiedziałaś jakim uczuciem darzy Cię brat Twojej najlepszej przyjaciółki, a Ty nie potrafiłaś tego odwzajemnić. Kiedy wysiadłaś z samochodu rozejrzałaś się dookoła. Doskonale pamiętałaś to miejsce. Od razu przed oczami miałaś obraz Waszych wspólnych wypadów za miasto i spania pod namiotami wraz ze wszystkimi znajomymi. Na samą myśl o tych wspomnieniach na Twoją twarz wkradł się uśmiech. Te wspomnienia były wszystkim co chciałaś pamiętać. Nie miałaś nic prócz tego i nie chciałaś ich wymazywać ze swojej pamięci. Usiadłaś na werandzie domku letniskowego i spojrzałaś przed siebie. Widok się nie zmienił, a z Twojej twarzy nie znikał uśmiech.
-Dlaczego wybrałeś akurat to miejsce? - przekręciłaś głowę w jego stronę, kiedy tylko usiadł obok Ciebie.
-Nie pamiętasz? - zaśmiał się cicho pod nosem. - To tutaj Cię poznałem, to tutaj Cię pierwszy raz zobaczyłem. To tutaj nasza przyjaźń się zaczęła. Wszystko co nas łączy zaczęło się w tym miejscu.
-Nie mogłabym tego zapomnieć. - ułożyłaś swoją dłoń na jego. - Zbyt wiele rzeczy się tutaj wydarzyły, abym mogła o tym zapomnieć.
Widziałaś, jak na jego twarz wkrada się uśmiech. Wiedziałaś, że cieszy się z tego, iż pamiętasz o tym wszystkim. Zbyt dobrze go znałaś i potrafiłaś to po nim poznać. Musnęłaś wargami jego policzek i uśmiechnęłaś się. Właśnie tego potrzebowałaś. Chwili spokoju, a że był razem z Tobą Mikołaj, nawet się z tego cieszyłaś. Przecież on doskonale Cię znał i wiedział, kiedy jest Ci źle, kiedy jesteś szczęśliwa, a tym bardziej wiedział, kiedy potrzebujesz czyjegoś wsparcia. On po prostu znał Cię doskonale, jak nikt inny.




~*~

Mamy kolejną część. ;). Znów wyszła dziwna, znów nie wyszła tak jak chciałam. Znów pisany na szybko. I jeszcze inne "znów", ale tego już pisać tutaj nie będę.
W sumie.. Chciałam dodać ten rozdział, bo coś przeczuwam, że w nadchodzącym tygodniu nic się tutaj nie pojawi. Będę zbyt bardzo zaganiana i nie mam pojęcia czy będę miała chociażby chwilkę, aby usiąść i coś napisać. Ale mam nadzieję, że nie będziecie mieć mi tego za złe. ;)
Cóż za cudowny mecz siatkarzy z Rzeszowa! <3

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!



wtorek, 14 stycznia 2014

# Wspomnienie jedenaste.






“One day I will be ready to go, see the world behind my wall.”
                                                                                                                        
                                                                                                                           - World behind my wall




           Mijał już trzeci dzień od wypadku, a on nadal nie otworzył oczu. Nadal nie dawał żadnych oznak do tego, abyś mogła odetchnąć z ulgą. Bałaś się o niego i nie potrafiłaś temu zaprzeczyć. Do szpitala przychodziłaś wczesnym rankiem, a późnym wieczorem lekarze dosłownie musieli Cię wyciągać siłą z jego sali. Nie chciałaś go zostawiać samego, lecz być przy nim cały czas. Bo przecież nawet jak wracałaś do mieszkania nie potrafiłaś zmrużyć oka. Cały czas byłaś myślami przy nim. Nie miałaś czasu aby cokolwiek zjeść, aby się wyspać. Dwójka Twoich przyjaciół namawiała Cię do tego, ale Ty starałaś się być nieugięta. Jakby tego było mało, strach o niego sprawiał, że nie byłaś w stanie niczego przełknąć.
-Viola, spójrz na siebie. - Mikołaj starał się do Ciebie dotrzeć. - Powinnaś coś zjeść. Marnie wyglądasz, a samą kawą nie przeżyjesz.
-Nie martw się o mnie, Mikołaj. - wysiliłaś się na delikatnie uniesienie kącików ust ku górze. - Muszę iść, może dzisiaj się czegoś dowiem. - westchnęłaś i pożegnałaś się z nim. Jedynie na tyle było Cię stać.
            Wchodząc do rzeszowskiego szpitala od razu kupiłaś sobie w automacie kawę, po czym udałaś się na odpowiednie piętro. Tam ujrzałaś kilku dość wysokich mężczyzn i siostrę amerykańskiego przyjmującego. Chciałaś się wycofać i wyjść, jednak na Twoje nieszczęście, Rebecca w ostatniej chwili Cię zawołała. Nie biło od Ciebie optymizmem, aby tam podchodzić, ale ona wyszła w Twoją stronę i pociągnęła za Twoją rękę. Niechętnie stanęłaś pomiędzy wielkoludami, z którymi Rebecca od razu Cię zapoznała.
-Więc to Ty jesteś Violetta. - uśmiechnął się do Ciebie i wyciągnął w Twoim kierunku dłoń, którą uścisnęłaś. - Ja jestem Piotrek. A Ci tam to Krzysiek, Fabian, Dawid, Grzesiek i Niko.
-Miło mi. - wysiliłaś się na delikatny uśmiech, po czym spojrzałaś na siostrę Lotmana, która kiwnęła jedynie głową. Nie czekając długo weszłaś do jego sali i usiadłaś na krzesełku przy łóżku. Ujęłaś jego dłoń w swoją i delikatnie przysunęłaś ją do swoich ust, którymi ją musnęłaś. Po kilku godzinach wyszłaś z sali, ale tylko dlatego, żeby podejść do automatu i kupić kawę. Kiedy wróciłaś z plastikowym kubeczkiem w dłoni nie wiedziałaś co się dzieje.
-Rebecca, co się stało? - niemalże krzyknęłaś podchodząc do niej. - Powiedz mi, do cholery, co się stało!
-Spokojnie, nie denerwuj się. - przytuliła Cię do siebie. - Wybudził się Violu, on się w końcu obudził.
Nie czekając długo i nie myśląc zbyt wiele wepchnęłaś jej w dłoń plastikowy kubeczek i niemalże wbiegłaś do sali. Lekarze prosili Cię, abyś wyszła, jednak Ty stanowczo zaprzeczałaś. Stanęłaś tuż obok łóżka siatkarza, a ten delikatnie się uśmiechnął, kiedy tylko Cię zobaczył.
            Przez kolejne dni może nie przebywałaś w szpitalu od rana do wieczora, ale co najmniej kilka godzin. Przynosiłaś mu owoce i wodę, a on za każdym razem Ci dziękował i mówił, że nie trzeba było. Tym razem było tak samo. Kiedy tylko przekroczyłaś próg sali, w której leżał znów chciał powiedzieć te słowa, lecz widząc Twoją minę, od razu zwątpił.
-Jak się czujesz? - podeszłaś do łóżka i pochylając się musnęłaś jego policzek.
-Lepiej. - uśmiechnął się, a Ty zaczęłaś wyjmować z torby świeże owoce. - Tyle razy Ci mówiłem, że niepotrzebnie marnujesz czas na chodzenie po sklepach. A poza tym, karmią mnie tutaj.
-Takim jedzeniem to oni sobie mogą karmić zwykłego człowieka, a nie sportowca. - zaśmiałaś się siadając na krześle, a on uczynił to samo.
-Póki co, to nawet ja się nie nadaję do sportu. - odwrócił głowę w drugą stronę, zaciskając dłonie w pięści.
-To wszystko moja wina. - poczułaś, jak do Twoich oczu napływają łzy. - To przeze mnie tutaj leżysz. To ja powinnam być na Twoim miejscu.
-Nie mów tak, Violu. - chwycił Twoją dłoń. - Nie przeżyłbym Twojego widoku w tej sali.
-A myślisz, że mi jest łatwo Cię oglądać w tych sterylnych ścianach? - westchnęłaś podnosząc się, kiedy tylko usłyszałaś jak drzwi się otwierają.
-Ooo, przepraszam, nie wiedziałem, że masz gościa. - podrapał się po karku. - Nie będę przeszkadzał.
-Spokojnie, już wychodzą. - nerwowo pozbierałaś swoje rzeczy, pożegnałaś się z Lotmanem całując go w policzek i wyszłaś z sali.
            Nim się spostrzegłaś minął kolejny tydzień, a Lotman od kilku dobrych dni zalegał już w swoim mieszkaniu. Nie odwiedzałaś go od kilku dni, choć nie było to łatwą decyzją do podjęcia. Bałaś się, że będzie chciał rozmawiać o Was, a tego szczerze nie chciałaś. po prostu bałaś się stawić temu czoła i wolałaś udawać, że masz bardzo dużo pracy. Cieszyłaś się, że przez te kilka dni od jego wyjścia ze szpitala udawało Ci się to. Jednak do czasu.
-Co Ty do cholery wyprawiasz ?! - dotarł do Ciebie krzyk.
-Em.. - zastanowiłaś się przez moment. - Zapewne pracuję.
-Nie o to mi chodzi. - warknęła w Twoim kierunku zamykając segregator znajdujący się przy Twoich dłoniach. - po co mu to wszystko robisz? Najpierw się nim opiekujesz w szpitalu, a teraz masz go w dupie !
-Rebecca, to nie tak.. - westchnęłaś siadając na krześle. - Ja po prostu nie potrafię stworzyć szczęśliwego związku, nawet gdybym chciała. To jest dla mnie po prostu za trudne, musisz to zrozumieć.
-Mogłaś go chociaż odwiedzić, zanim inna Ci go odbierze. - pokręciła z politowaniem głową, odwróciła się na pięcie i wyszła.
Nie rozumiałaś jej słów, nie miałaś zielonego pojęcia o co jej chodzi. Jednak nie potrafiłaś stawić czoła temu wszystkiego. W głębi serca wiedziałaś, że nie będziesz potrafiła o nim zapomnieć, ale z drugiej strony też nie chciałaś skazywać go na życie z Tobą - kryminalistką, która wyszła jedynie za dobre sprawowanie. W takim oto rozmyślaniu minęły Ci kolejne godziny i już wychodziłaś z restauracji. Tym razem towarzyszyła Ci Elwira, która chciała się wybrać z Tobą na zakupu. Jednak nie spodziewałaś się, że zobaczysz w galerii handlowej coś takiego.



~*~

Mamy kolejną część. Jakaś taka bez składu i ładu, szkoda gadać. Pisałam ten rozdział przez dobry tydzień i na szczęście go skończyłam. Mam nadzieję, że dodam coś jeszcze w tym tygodniu, a jeżeli nie to w następnym przed weekendem. Jednak nie obiecuję, bo teraz pozostało mi sporo zamieszania i niestety nie jestem w stanie określić kiedy coś będę w stanie dodać. Ale mam nadzieję, że jeszcze w styczniu coś się tutaj pojawi. ;)

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!


wtorek, 7 stycznia 2014

# Wspomnienie dziesiąte.





„Y tu mirada me corta la respiración”.
                                                                                   - Tu mirada




            Opamiętałaś się dopiero wtedy, kiedy jego usta już były zdecydowanie za blisko Twoich, ale na szczęście powrót do domu Elwiry sprawił, że momentalnie się od niego odsunęłaś chowając wszystko do podręcznej apteczki. Podniosłaś się i szybkim krokiem przeszłaś do łazienki zamykając drzwi na klucz. Oparłaś się o umywalkę spuszczając głowę w dół. Wzięłaś kilka głębokich oddechów i kiedy doszłaś do wniosku, że wszystko już jest w jak najlepszym porządku wyszłaś i udałaś się do kuchni. Wstawiłaś wodę na herbatę. Torebkę z owocową herbatą wrzuciłaś do swojego ulubionego kubka. Chciałaś się wsłuchać w rozmowę dwójki znajomych, ale niestety nie udało Ci się to. Zanim zdążyłaś zaparzyć herbatę Lotman opuścił Wasze cztery ściany, a w drzwiach minął się z Mikołajem.
            Kiedy tylko zajęłaś miejsce na kanapie Elwira w mgnieniu oka zjawiła się tuż obok Ciebie, siadając zaledwie w odległości kilku centymetrów. Nie lubiłaś tego jej wzroku, bo wiedziałaś, że za moment zacznie zadawać Ci milion pytań, na które nie będziesz miała ochoty odpowiadać. Przed oczami znów miałaś tę sytuację, która zaistniała tuż przed jej przyjściem. Kiedy chciałaś wstać i odejść, oczywiście nie pozwoliła Ci na to.
-Vilu, co się z Tobą dzieje? - chwyciła Twoją dłoń, a Ty przestraszyłaś się i upuściłaś kubek trzymany w dłoni. Przecież byłaś za bardzo zamyślona. - Mikołaj, choć tu szybko, pomóż mi posprzątać.
Wystraszyłaś się, choć wcale nie wiedziałaś dlaczego. Zachowywałaś się co najmniej dziwnie. Kiedy Twoi przyjaciele sprzątali rozbity kubek Ty uciekłaś do swojego pokoju zamykając dokładnie za sobą drzwi. Dosłownie rzuciłaś się na łóżko i schowałaś głowę w poduszce. Rozpłakałaś się jak małe dziecko, bo przecież to uczucie do niego cholernie bolało. Dlaczego? Chociażby dlatego, że nie powinnaś była go pokochać. Przecież dwa inne światy nie powinny być ze sobą, a tak było w Waszym przypadku. Ty wyszłaś z więzienia za dobre sprawowanie. Doskonale zdawałaś sobie sprawę, że gdyby nie to, zapewne dalej byś gniła za kratami. On. Siatkarz z wielkimi marzeniami. W stolicy Podkarpacia bardzo ceniony. Osoba o nieskazitelnym charakterze. Dwa różne światy. Zupełne przeciwieństwa. Może i normalną rzeczą jest to, że przeciwieństwa się przyciągają, ale Ty nie chciałaś aby tak było tym razem. Byłaś zdania, że Wasz związek i tak nie miałby przyszłości, więc nie chciałaś mu robić złudnych nadziei, choć sama sobie też wmawiałaś tę regułkę, aby w to uwierzyć.
            Powrót do szarej codzienności. Innego wyjścia nie miałaś. Musiałaś wrócić do pracy, choć w ogóle tego nie chciałaś. Najchętniej to zamknęłabyś się w czterech ścianach i nie wychodziłabyś nigdzie tak jak to robiłaś przez swoje ostatnie dni wolnego. Niechętnie wyszłaś z mieszkania, bo przecież nie miałaś ochoty spotykać się ze światem. W restauracji Elwiry byłaś pięć minut przed czasem, więc spokojnie zdążyłaś w owym miejscu wmusić w siebie kilka kanapek, które przygotowała Twoja przyjaciółka.
-Cześć Violu. - dotarł do ciebie kobiecy głos, a Ty obawiałaś się, że to właśnie ona zawitała do restauracji. Elwira od razu uciekła pod pretekstem, że musi dać wytyczne kelnerkom i jak na złość zostałyście same.
-Proszę Cię, odpuść sobie. - westchnęłaś pod nosem nawet nie odwracając się w jej stronę.
-Nie odpuszczę. A wiesz dlaczego? - stanęła obok Ciebie, a Ty mimowolnie odwróciłaś głowę w jej stronę. - Bo on Cię cholernie kocha.
-Ale ja jego nie kocham, niech to wreszcie zrozumie. - starałaś się powstrzymać łzy, ale kiedy poczułaś, że napływają do Twoich oczu od razu odwróciłaś wzrok w zupełnie inną stronę.
-Kogo Ty chcesz oszukać? Siebie? Jego? Czy mnie? - dodała, po czym odwróciła się i odeszła, a Ty znów zostałaś sama z tymi wszystkimi myślami kłębiącymi się w Twojej głowie.
Zastanawiałaś się nad tym wszystkim, nad słowami Rebecci. Bo przecież po co miałaby kłamać, że on obdarzył Cię uczuciem? Przecież nie widziała w tym żadnej szansy na jakieś swoje wybicie się w Polsce, bo przecież już ładnych parę lat tutaj mieszkała. Zostałaś z tym wszystkim sama, bo nie chciałaś mieszać w to ani swojej przyjaciółki, a tym bardziej jej brata.
            Kolejny dzień dłużył Ci się niemiłosiernie. W restauracji zupełnie nic się nie działo, jak nigdy. Cieszyłaś się, kiedy wybijała godzina siedemnasta, bo w końcu mogłaś opuścić owe miejsce. Włożyłaś słuchawki w uszy i wyszłaś z pomieszczenia, a Twoją twarz owiało chłodne powietrze. Uśmiechnęłaś się sama do siebie spoglądając w niebo. Przecież chciałaś choć przez chwilę poczuć się szczęśliwa, co ostatnimi dniami było w ogóle nie możliwe. Przechodząc przez ulicę, aby dojść na przystanek autobusowy, poczułaś jedynie jak ktoś Cię odpycha i to, że słuchawki wypadają z Twoich uszu. Później usłyszałaś jedynie głośny pisk opon, na który momentalnie się odwróciłaś. Nie mogłaś uwierzyć w to iż zaistniała sytuacja była prawdą. A może po prostu nie chciałaś w to wierzyć? Bo przecież to było niemożliwe. Stałaś w miejscu jak wmurowana, ale kiedy dotarło do Ciebie co tak na prawdę się stało rzuciłaś torebkę na ziemię i wbiegłaś na drogę. Twoje oczy zalały się łzami, a ty klęknęłaś przed nim starając się go obudzić. Nim się spostrzegłaś lekarze wraz z policjantami odciągali Cię od niego, a Ty krzycząc nie chciałaś im na to pozwolić. Przecież nie darowałabyś sobie, gdyby coś mu się stało. Przecież już raz ktoś zginął przez Ciebie, a właściwie to z Twoich własnych rąk. Po chwili Elwira stała przy Tobie mocno cię obejmując i uspakajając, co nie bardzo działało pozytywnie. Bałaś się, cholernie się bałaś, że go stracisz.




~*~

No to mamy kolejny rozdział. Trochę dziwny, nie trzymający się kupy, ale jakiś jest. Moim skromnym zdaniem jest beznadziejny, ale opinię pozostawiam Wam. ;)
Nie wiem jeszcze dokładnie ile będzie miało to opowiadanie rozdziałów - wszystko wyjdzie w praniu. Mam nadzieję, że będzie trwało nieco dłużej, bo szczerze mówiąc, mam jakąś słabość do tego opowiadania. ;)

Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!




sobota, 4 stycznia 2014

# Wspomnienie dziewiąte.




“Look into my eyes - you will see  what you mean to me”.
                                                                                              - Everything I do




            Wysiadłaś z samolotu i rozejrzałaś się dookoła w poszukiwaniu swojej przyjaciółki. Tak, właśnie wróciłaś z wakacji, na które zarobiłaś sama swoimi własnymi rękoma. Byłaś z siebie dumna. Dlaczego? Przecież podniosłaś się z kolan, podniosłaś się po bolesnym upadku i znów zaczęłaś żyć. Kiedy tylko ją dostrzegłaś od razu pobiegłaś w jej stronę. Stęskniłaś się za nią. Przecież miałaś tylko ją w tym chorym świecie. Przywitałaś się zarówno z nią jak i Mikołajem, za którym również się stęskniłaś. Przecież z nim byłaś równie blisko jak i z Elwirą. Po wszelakich czułościach, których nie chciałaś zbyt wiele, wsiedliście do samochodu i odjechaliście w kierunku swojego osiedla. Tak, teraz już to osiedle mogłaś nazwać "swoim", bo przecież mieszkałaś już tam dobre kilka miesięcy, a Elwira nawet nie chciała słyszeć o Twojej wyprowadzce. Ale Ty doskonale wiedziałaś, że prędzej czy później to nastąpi. Ona natomiast była święcie przekonana, że cały czas będziecie razem mieszkać.
-Mikołaj przygotuje kolację, a Ty chodź ze mną i opowiadaj. - zaśmiała się ciągnąc Cię od razu na salonową kanapę.
-Jeszcze dobrze nie weszłam do środka, a Ty już chcesz, żebym mówiła jak było. - pokiwałaś z niedowierzaniem głową i zdjęłaś swoją ramoneskę odwieszając ją na przedpokojowy wieszak.
-Nie marudź, tylko chodź tutaj i opowiadaj! - poirytowana mruknęła pod nosem, po czym poklepała wolne miejsce obok siebie. Ty jedynie się zaśmiałaś i opadłaś nieco zmęczona na kanapę. - Opowiadaj!
-Boże, Elwi, dałabyś jej spokój! - dotarł do Waszych uszu głos Mikołaja, a Ty znów się zaśmiałaś. - Dziewczyna dopiero przyjechała, zapewne zmęczona jest, a Ty już ją męczysz. Mogłaś jechać z nią, to nie zadawałabyś teraz miliona pytań.
-Jakbym pojechała to Ty zapewne puściłbyś to nasze mieszkanie z dymem. - niemalże natychmiast znalazła słowa obrony swojej osoby, a Ty nie chcąc słuchać wymknęłaś się z salonu i zniknęłaś w swoim pokoju. Byłaś bardzo zmęczona i tego nie dało się ukryć. Wzięłaś jedynie prysznic, aby zmyć ze swojego ciała trudy podróży i od razu udałaś się do łóżka.
            Przeciągnęłaś zaspane mięśnie i spojrzałaś na zegarek. Przetarłaś oczy i zwlekłaś się z łóżka, aby otworzyć drzwi, do któryś ktoś się dobijał. Przechodząc obok lusterka poprawiłaś jedynie włosy zaczesując niesforne kosmyki za ucho. Otworzyłaś drzwi i nieco się zdziwiłaś jego obecnością.
-Elwiry nie ma. - mruknęłaś dość chłodno. - Zapewne znajdziesz ją w restauracji.
-Byłem i powiedzieli mi, że już pojechała do domu. - westchnął spoglądając na Ciebie.
-Przykro mi, ale tutaj jej też nie ma. - chciałaś zamknąć drzwi, ale uniemożliwił Ci to. Nie cieszyłaś się z tego, bo doskonale wiedziałaś co to oznaczało, a nie miałaś najmniejszego zamiaru przesiadywać z nim w jednym pomieszczeniu.
-Mogę na nią poczekać? - odepchnął nieznacznie drzwi i spojrzał, może nie na Ciebie lecz prosto w Twoje oczy.
-Wejdź. - przepuściłaś go niechętnie w drzwiach, choć w ogóle nie chciałaś go wpuszczać do środka. Jednak wiedziałaś, że powinnaś zachowywać się normalnie względem niego, mimo iż jego obecność sprawiała, że czułaś się dość niekomfortowo, co było dla Ciebie dziwne i niecodzienne. - Czuj się jak u siebie, a ja tylko się ogarnę.
Kiwnął jedynie głową, a Ty w pośpiechu zniknęłaś za drzwiami pokoju. W łazience ubrałaś się, zrobiłaś delikatny makijaż i przyklejając uśmiech do twarzy wyszłaś uderzając łazienkowymi drzwiami jakąś osobę.
-Przepraszam, ja nie chciałam. - od razu ukucnęłaś przed nim i spojrzałaś na niego twarz.
-Spokojnie, nic mi się nie stało. - podniósł się, a Ty zrobiłaś to samo chwilę po nim.
-Trzeba to przemyć. Usiądź. - nakazałaś mu i znów zniknęłaś za drzwiami łazienki, by po chwili wyjść z podręczną apteczką.
-Nie zawracaj sobie głowy, nic mi się nie stało. - mruknął pod nosem, a Ty od razu zgromiłaś go wzrokiem. Przemyłaś łuk brwiowy nad jego lewym okiem, a z jego ust wydobyło się ciche syknięcie. Starałaś się to robić najdelikatniej jak tylko potrafiłaś, ale nie zawsze Ci to wychodziło, a pieczenie rany po zetknięciu jej z wodą utlenioną było rzeczą normalną. Po przemyciu łuku brwiowego nakleiłaś na owe miejsce plaster i schowałaś wszystkie rzeczy ponownie do apteczki. Już spokojnie oddalałaś się w stronę łazienkowych drzwi, ale on znów Ci to uniemożliwił. Kiedy chwycił Twoją dłoń przez Twoje ciało przeszedł dreszcz, a Ty mimowolnie wypuściłaś z dłoni czerwone pudełeczko. Nieco speszona nerwowo przykucnęłaś i zaczęłaś zbierać porozsypywane rzeczy. On natychmiast uczynił to samo, a kiedy chwycił Twoją dłoń uniosłaś wzrok do góry.
-Paul, ja na prawdę nie chciałam Cię uderzyć tymi drzwiami.. - westchnęłaś wpatrując się w jego oczy. Jego twarz mimowolnie zbliżała się ku Twojej, a Ty nie potrafiłaś się temu sprzeciwić.



~*~ 

Witam Was znów po krótkiej przerwie! ;)
Miał być rozdział dodany pierwszego stycznia, ale jak się domyślacie, nie byłam w stanie podnieść się nawet z łóżka. ;D. Dodaję więc dzisiaj. 
Mam nadzieję, że to wyżej przypadnie Wam do gustu i zrekompensuje tę krótką nieobecność moją. ;).

Nie miałam okazji złożyć Wam życzeń w tym Nowym Roku więc zrobię to teraz.
Wytrwałości kochane, zdrowia i cierpliwości do dodawania przeze mnie rozdziałów w trakcie trwania roku szkolnego! :P

Pozdrawiam, inaccessiblegirl