„Zagubiony jak we śnie
spędzasz swój kolejny dzień.
I znów szybki kawy łyk
i uczucie, że nie rozumie nikt”.
- To nic, kiedy płyną łzy.
Dnie mijały, a Ty nawet nie spostrzegłaś się kiedy za oknem zaczął sypać biały puch. Nie zauważyłaś tego, bo przecież byłaś zapracowana. Czym? Pracowałaś w kawiarni swojej przyjaciółki i spędzałaś tam niemal każdą swoją wolną chwilę. Chociaż tak chciałaś się jej odwdzięczyć za tę pomoc, którą od niej uzyskałaś. Wiedziałaś, że nic innego nie będziesz mogła zrobić, a chciałaś jej jakoś podziękować, przecież tak trzeba. Przecież mimo tego, że byłaś w więzieniu wiedziałaś, że trzeba jej jakoś podziękować, Przecież tego nauczyli Cię rodzice, którzy w chwilach, w których najbardziej ich potrzebowałaś zostawili Cię i wyrzekli się Ciebie. Czy to bolało? Może nie byłaś tego świadoma aż tak bardzo, ale cholernie to bolało. Choć na zewnątrz starałaś się tego nie okazywać, to w środku strasznie Cię to bolało. Z jednej strony rozumiałaś ich postępowanie, ale z drugiej brakowało Ci ich wsparcia i ich obecności w Twoim, i tak już popieprzonym, życiu.
Przebudziłaś się i pierwsze co zrobiłaś to przeszłaś do kuchni, by zaparzyć sobie kawy. Po wstawieniu wody Twoją uwagę przykuła karteczka zaadresowana do Twojej osoby, którą pochwyciłaś w dłonie zaraz po tym jak z kubkiem gorącej kawy usiadłaś przy kuchennej wyspie.
-Cześć! - piękny język polski? Co to to nie. Mimo iż się starał, że nie potrafił wypowiedzieć idealnie tych słów. - Ty jeszcze nie ubrana? Przecież jedziemy po choinkę i ozdoby świąteczne.
-Nie mam chęci. - westchnęłaś i uważnie mu się przyjrzałaś. - Jak widzisz nic mi nie jest, możesz spokojnie sobie żyć. Nic sobie nie zrobiłaś, więc żegnam. - starałaś się zamknąć drzwi, jednak uniemożliwił Ci to.
-Wiem, że za mną nie przepadasz, ale to Elwira prosiła mnie, abym się Tobą zajął, więc jeżeli możesz to wyluzuj trochę i odpuść.
-To Ty sobie do cholery odpuść! - nie wytrzymałaś i jak to miałaś w zwyczaju krzyknęłaś, a zaraz po tym na Twoich policzkach pojawiły się łzy.
-Violu..
-Daj mi święty spokój i zostaw mnie! - znów krzyknęłaś wypychając go tym razem za drzwi, którymi po chwili trzasnęłaś. Oparłaś się o nie i nie wiedzieć czemu zsunęłaś się siadając na podłodze w przedpokoju.
Nie wychodziłaś w ogóle z mieszkania swojej przyjaciółki. Nie miałaś ochoty na żadne święta, na żadne ozdoby świąteczne czy też na Wigilię. Nie przemawiało to do Ciebie. Na Twoje nieszczęście Lotman też nie odpuszczał i codziennie przychodził mimo Twoich protestów. Kiedy Ty mu nie otwierałaś drzwi robił to sam dzięki kluczom, które zostawiła mu Twoja przyjaciółka. Nie podobało Ci się to, ale Elwira się o Ciebie martwiła i tylko ze względu na nią tolerowałaś Amerykanina. Gdyby nie prośba przyjaciółki zapewne wywaliłabyś go na zbity pysk i więcej by nie wrócił.
-Dlaczego jesteś taka? - zaczął rozmowę kiedy panowała niezręczna cisza.
-Jaka? - westchnęłaś siląc się na spojrzenie na jego osobę. - Tak dziwna? Chamska?
-Nie. - westchnął podchodząc bliżej Ciebie. - Taka cholernie zimna w stosunku do mężczyzn.
-Nie powinno Cię to interesować. - zdenerwowałaś się. Znów sprawił, że musiałaś ocierać łzy ze swoich policzek.
-Powiedziałem coś nie tak? - momentalnie zjawił się obok Ciebie. Położył swoją dużą dłoń na Twojej i uniósł Twoją głowę ku górze. Chcąc nie chcąc spojrzałaś w jego oczy.
-Odpuść. - w mgnieniu oka zabrałaś swoją dłoń spod uścisku dłoni siatkarza i powróciłaś do swojej wcześniejszej czynności. Po przygotowaniu obiadu podałaś do stołu. - Jeżeli jesteś głodny to smacznego.
-Nie zjesz ze mną? - stanął przed Tobą uniemożliwiając Ci przejście dalej.
-Nie jestem głodna.
-Vilu, jeżeli Cię uraziłem to przepraszam, nie chciałem. - pogładził dłonią Twój policzek.
-Zostaw mnie. - wyminęłaś go i udałaś się do pokoju.
Mimo iż nie było go w jednym pomieszczeniu z Tobą nie potrafiłaś się skupić. Kiedy przymknęłaś na chwilę powieki widziałaś jego uśmiech i oczy pełne uśmiechu i radości. Nie wiedziałaś dlaczego tak się dzieje, choć bardzo nie chciałaś go polubić. Nie odpuścił nawet w dniu Wigilii. Zamiast spędzić ją w gronie swojej rodziny przyjechał do Ciebie. Na przekór Twoim przygotował stół do wieczerzy i na przekór Tobie nie miał zamiaru opuszczać mieszkania Elwiry. Niechętnie włożyłaś na siebie koszulę w kratę i czarne spodnie. Niechętnie też weszła do jadalni. Tym bardziej z wielką niechęcią podzieliłaś się z nim opłatkiem. Nie chciałaś tego wszystkiego robić. Nie chciałaś zbliżać się do niego. Po prostu nie chciałaś zostać znów skrzywdzona. Tego bałaś się najbardziej. Zastanawiałaś się dlaczego nie odpuszczał i każdego dnia wbrew Tobie przychodził pod nieobecność Twojej przyjaciółki.
-Dlaczego to robisz? - spojrzałaś na niego podczas jedzenia wieczerzy. - Dlaczego nadal przychodzisz po tym jak Cię traktuję każdego dnia?
-Może dlatego, że mi na Tobie zależy?
"Wyjechałam na święta do rodziców. Nie chciałam Cię zostawiać, ale nie wypadało też nie pojechać. Przepraszam Cię. Mam nadzieję, że nie będziesz się gniewać. Poza tym poprosiłam Paula, aby do Ciebie zaglądał. Proszę Cię, nie bądź zła na mnie, po prostu chciałam mieć pewność, że ktoś będzie z Tobą. Elwira."
Nieco się zdenerwowałaś, ale z drugiej strony wiedziałaś, że martwi się o Ciebie i chce jedynie Twojego dobra. Tuż po odłożeniu karteczki usłyszałaś dzwonek do drzwi. Wzięłaś głęboki oddech i otworzyłaś drzwi.-Cześć! - piękny język polski? Co to to nie. Mimo iż się starał, że nie potrafił wypowiedzieć idealnie tych słów. - Ty jeszcze nie ubrana? Przecież jedziemy po choinkę i ozdoby świąteczne.
-Nie mam chęci. - westchnęłaś i uważnie mu się przyjrzałaś. - Jak widzisz nic mi nie jest, możesz spokojnie sobie żyć. Nic sobie nie zrobiłaś, więc żegnam. - starałaś się zamknąć drzwi, jednak uniemożliwił Ci to.
-Wiem, że za mną nie przepadasz, ale to Elwira prosiła mnie, abym się Tobą zajął, więc jeżeli możesz to wyluzuj trochę i odpuść.
-To Ty sobie do cholery odpuść! - nie wytrzymałaś i jak to miałaś w zwyczaju krzyknęłaś, a zaraz po tym na Twoich policzkach pojawiły się łzy.
-Violu..
-Daj mi święty spokój i zostaw mnie! - znów krzyknęłaś wypychając go tym razem za drzwi, którymi po chwili trzasnęłaś. Oparłaś się o nie i nie wiedzieć czemu zsunęłaś się siadając na podłodze w przedpokoju.
Nie wychodziłaś w ogóle z mieszkania swojej przyjaciółki. Nie miałaś ochoty na żadne święta, na żadne ozdoby świąteczne czy też na Wigilię. Nie przemawiało to do Ciebie. Na Twoje nieszczęście Lotman też nie odpuszczał i codziennie przychodził mimo Twoich protestów. Kiedy Ty mu nie otwierałaś drzwi robił to sam dzięki kluczom, które zostawiła mu Twoja przyjaciółka. Nie podobało Ci się to, ale Elwira się o Ciebie martwiła i tylko ze względu na nią tolerowałaś Amerykanina. Gdyby nie prośba przyjaciółki zapewne wywaliłabyś go na zbity pysk i więcej by nie wrócił.
-Dlaczego jesteś taka? - zaczął rozmowę kiedy panowała niezręczna cisza.
-Jaka? - westchnęłaś siląc się na spojrzenie na jego osobę. - Tak dziwna? Chamska?
-Nie. - westchnął podchodząc bliżej Ciebie. - Taka cholernie zimna w stosunku do mężczyzn.
-Nie powinno Cię to interesować. - zdenerwowałaś się. Znów sprawił, że musiałaś ocierać łzy ze swoich policzek.
-Powiedziałem coś nie tak? - momentalnie zjawił się obok Ciebie. Położył swoją dużą dłoń na Twojej i uniósł Twoją głowę ku górze. Chcąc nie chcąc spojrzałaś w jego oczy.
-Odpuść. - w mgnieniu oka zabrałaś swoją dłoń spod uścisku dłoni siatkarza i powróciłaś do swojej wcześniejszej czynności. Po przygotowaniu obiadu podałaś do stołu. - Jeżeli jesteś głodny to smacznego.
-Nie zjesz ze mną? - stanął przed Tobą uniemożliwiając Ci przejście dalej.
-Nie jestem głodna.
-Vilu, jeżeli Cię uraziłem to przepraszam, nie chciałem. - pogładził dłonią Twój policzek.
-Zostaw mnie. - wyminęłaś go i udałaś się do pokoju.
Mimo iż nie było go w jednym pomieszczeniu z Tobą nie potrafiłaś się skupić. Kiedy przymknęłaś na chwilę powieki widziałaś jego uśmiech i oczy pełne uśmiechu i radości. Nie wiedziałaś dlaczego tak się dzieje, choć bardzo nie chciałaś go polubić. Nie odpuścił nawet w dniu Wigilii. Zamiast spędzić ją w gronie swojej rodziny przyjechał do Ciebie. Na przekór Twoim przygotował stół do wieczerzy i na przekór Tobie nie miał zamiaru opuszczać mieszkania Elwiry. Niechętnie włożyłaś na siebie koszulę w kratę i czarne spodnie. Niechętnie też weszła do jadalni. Tym bardziej z wielką niechęcią podzieliłaś się z nim opłatkiem. Nie chciałaś tego wszystkiego robić. Nie chciałaś zbliżać się do niego. Po prostu nie chciałaś zostać znów skrzywdzona. Tego bałaś się najbardziej. Zastanawiałaś się dlaczego nie odpuszczał i każdego dnia wbrew Tobie przychodził pod nieobecność Twojej przyjaciółki.
-Dlaczego to robisz? - spojrzałaś na niego podczas jedzenia wieczerzy. - Dlaczego nadal przychodzisz po tym jak Cię traktuję każdego dnia?
-Może dlatego, że mi na Tobie zależy?
~*~
Po mojej dość długiej nieobecności tutaj, za co baaaardzo, ale to baaaaaaardzo przepraszam, pojawia się część trzecia. Nie wiem czy są tutaj jeszcze osoby, które będą to czytały. Zastanawiam się nad usunięciem owego bloga, ale jeszcze raz muszę to dokładnie przemyśleć.
Mam nadzieję, że mimo mojej nieobecności rozdział się spodoba. ;)
Pozdrawiam, inaccessiblegirl!
Świetny. Czekam na kolejny z niecierpliwością i nadzieją na to, że jednak go polubi;)
OdpowiedzUsuńAww *__* świetny! Nieobecność wybaczam, zrekompensowałaś nam to bardzo dobrym rozdziałem :) Ale nie znikaj za często, bo jestem strasznie ciekawa co dalej z ich znajomością. Mam nadzieję, że uda mu się do niej zbliżyć. I że tym razem to się dobrze skończy.
OdpowiedzUsuń;)
Usuń