sobota, 23 listopada 2013

# Wspomnienie szóste.









            Przez kolejne dwa dni nie wychodziłaś z mieszkania Elwiry. Przesiadywałaś w czterech ścianach i nawet obecność Mikołaja nie potrafiła poprawić Ci nastroju. Chodziłaś jak struta, nie miałaś siły nawet się ubrać w jakieś normalne ubrania. Dlaczego? Sama tego nie rozumiałaś. Czułaś się jak oszukane dziecko, któremu ktoś obiecał lizaka, a tak na prawdę go nie dostało. Ale z drugiej strony przecież nie chciałaś niczego poczuć do Paula, przecież to było niemożliwe. Właśnie dlatego nie rozumiałaś tego wszystkiego i nie wiedziałaś co się z Tobą działo. 
            Sylwester. Jeden wieczór, jedna noc, a każdy robi względem tego tyle zamieszania. Nie rozumiałaś po co to wszystko. Przecież względem Ciebie to było głupie wydawanie pieniędzy w błoto. Właśnie, pieniędzy, a Ty przecież ich w ogóle nie miałaś. Może to właśnie dlatego nie kręciło Cię to wszystko, te całe zamieszanie i ten szał zakupowo-ubraniowy. Nie miałaś zamiaru gdziekolwiek wychodzić, dlatego od samego rana siedziałaś w swoich czterech ścianach w mieszkaniu Elwiry. Trochę śmiesznie to brzmiało, czyż nie? Nie wyszłaś na śniadanie, z obiadu też zrezygnowałaś. 
-Vilu, co się dzieje? - zza drzwi wychyliła Ci się postać Twojej przyjaciółki.
-Nic. - westchnęłaś niechętnie. - A co ma się dziać?
-Dlaczego się nie zbierasz? - weszła w głąb pokoju i usiadła obok Ciebie na łóżku. - Przecież niedługo wychodzimy.
-Elwi, nie obraź się, ale ja nie idę nigdzie. - westchnęłaś i ułożyłaś się na łóżku odwracając się do niej plecami.
Nie odpowiedziała, ale widocznie nie chciała drążyć tematu, za co byłaś jej bardzo wdzięczna. 
-Paul też będzie. - dodała stając przy drzwiach, a Ty jak głupia idiotka momentalnie się zerwałaś.
-I tak nie mam się w co ubrać. - westchnęłaś ponownie opadając na łóżko.  Elwira jedynie zaśmiała się i opuściła Twój pokój.
            Nim się spostrzegłaś stałaś przy drzwiach wejściowych do restauracji, w której miała odbyć się owa impreza, o ile tak to można było nazwać. Po ubrania nie musiałaś nawet wychodzić z mieszkania, przecież Elwira o wszystko zadbała. Uczesanie? To też nie był dla niej problem, przecież dokąd sięgasz pamięcią to ona zawsze Ci pomagała w takich rzeczach. Mikołaj z wielkim uśmiechem stanął tuż obok Ciebie, a Ty niewiele myśląc chwyciłaś go pod ramię i razem weszliście do środka. Oczy wszystkich zebranych momentalnie znalazły się na Waszej dwójce, a Ty nieco skrępowana chciałaś wyjść, jednak Mikołaj Ci na to nie pozwolił.
-Vilu, musisz się przełamać. - uśmiechnął się i chwycił Twoją dłoń, po czym weszliście w głąb sali.
-Nie chcę, nie potrafię. - westchnęłaś idąc ku wyjściu. Otworzyłaś drzwi, ówcześnie zabierając z szatni swoją kurtkę. Poczułaś chłód, który momentalnie przywitał Twoje ciało, ale nie zważając na to ruszyłaś w stronę pobliskiego parku.
            Przestraszyłaś się, kiedy ni stąd, ni zowąd poczułaś czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Bałaś się, cholernie się bałaś, bo nie wiedziałaś kim jest owy osobnik. Czułaś jak całe Twoje ciało się trzęsie ze strachu.
-Nie bój się, przecież nic Ci nie zrobię. - zaśmiał się i usiadł obok Ciebie, a Ty odetchnęłaś z wielką ulgą.
-Co tutaj robisz? - zapytałaś szorstko nawet nie spoglądając na niego. - Przecież impreza trwa, powinieneś się wspaniale bawić.
-Jaka tam impreza. - wzruszył ramionami opierając się o oparcie ławki. - Drętwa zabawa dla ważniaków.
-Widzisz, akurat coś dla Ciebie. - parsknęłaś patrząc przed siebie i pocierając dłonią o dłoń.
-Załóż. - niczym prawdziwy dżentelmen zdjął swoją kurtkę i nałożył na Twoje ramiona.
-Nie trzeba. - mruknęłaś oddając mu kurtkę, ale nie przyjął jej, lecz znów narzucił ją na Twoje ramiona.
-Chodźmy. - wstał i chwycił Twoją dłoń, po czym i Ty wstałaś.
            Nim się spostrzegłaś zdejmowałaś swoją kurtkę w mieszkaniu u przyjmującego. Nawet się nie sprzeciwiałaś, kiedy zorientowałaś się, że właśnie przyjechaliście na jego osiedle. Dlaczego? Chociażby dlatego, że nie miałaś za bardzo siły na to, aby się kłócić. Usiadłaś na kanapie w salonie, czując się nieco nieswojo.
-Jak Ci się układa z Mikołajem? - mruknął siadając obok Ciebie.
-A jak Ci się układa z tą kobietą, która była u Ciebie? - odpowiedziałaś pytaniem na pytanie.
-Zapytałem się pierwszy. - westchnął spoglądając na Ciebie z wyraźnym smutkiem w oczach.
-Mikołaj to mój przyjaciel. - poderwałaś się na równe nogi i stanęłaś przy oknie. W dali było już widać fajerwerki, które wystrzeliwane były gdzieś w centrum Rzeszowa.
-Szczęśliwego nowego roku. - usłyszałaś jego głos tuż za sobą i momentalnie się odwróciłaś. Stał kilka centymetrów od Ciebie.
-Szczęśliwego nowego roku. - nieznacznie się uśmiechnęłaś, a on momentalnie zbliżył się ku Tobie delikatnie muskając przy tym Twój policzek.  Poczułaś, jak Twój policzek się zaczerwienił, jednak na tym nie zaprzestał. Po chwili poczułaś jego wargi na swoich.




~*~

Mamy kolejną część. ;). Nieco później niż planowałam, ale niestety taki wynik braku czasu. ;>. Mam nadzieję, że się nie gniewacie. ;).
Miłego weekendu! ;)

JEŻELI JUŻ TUTAJ ZAJRZAŁEŚ, ZOSTAW PO SOBIE ŚLAD. 

Pozdrawiam, inaccessiblegirl



sobota, 16 listopada 2013

# Wspomnienie piąte.




„Znowu Ty z tej ponurej wieży szarych dni kradniesz moje serce, musisz być Księciem”.

                                                                                                                                                        -" Księżniczka"



            Następne dni spędzasz w towarzystwie Mikołaja. Dlaczego? Zapewne dlatego, że Twoja najlepsza przyjaciółka poprosiła Cię abyś dotrzymała mu towarzystwa podczas jej nieobecności w mieszkaniu. Nie chciałaś  na to przystać, ale ku jej namowom, a zarazem prośbą jej starszego brata niechętnie się zgodziłaś. Byłaś zdania, że nie nadajesz się jako towarzyszka dla tak grzecznego chłopaka, jakim był Mikołaj. Odkąd pamiętasz zawsze był poukładany, grzeczny i zawsze słuchał rodziców. Był zupełnym przeciwieństwem Elwiry, tego byłaś pewna. Skończył studia prawnicze i z tego co wiedziałaś zaczynał swoją karierę adwokacką w jednej z najbardziej szanowanych kancelarii w Poznaniu. Nie rozumiałaś dlaczego Elwira przyciągnęła go do Rzeszowa. Przecież kim Ty niby byłaś? Przestępczynią, morderczynią.. Taka osoba jak Mikołaj nie powinna się z Tobą zadawać, a jednak. Twoja przyjaciółka chciała, abyś się nim zajęła kiedy ona będzie spędzała dnie w swojej restauracji.
            Przebudziłaś się i pierwsze co zrobiłaś to spojrzałaś na zegarek. Dochodziła godzina dziewiąta. Nie wyszłaś od razu do kuchni, jak to miałaś w zwyczaju, lecz wzięłaś dość długi, relaksujący prysznic. Ubrałaś się w swoje ciemno niebieskie jeansy, miętową bokserkę i w tym samym kolorze bluzkę opadającą na ramię. Niechętnie wyszłaś z pokoju i od razu dotarł do Twoich nozdrzy zapach świeżo zaparzonej kawy, który mieszał się z zapachem omleta.
-Wstałaś już? - pytanie? Jak dla Ciebie to prędzej wyglądało na zdanie twierdzące.
-Nie ma sensu się wylegiwać. - zaśmiałaś się. - A tak właściwie co Cię tutaj sprowadza?
-Wiesz, chcę znaleźć tutaj pracę i pomóc trochę Elwirze. - nałożył na dwa talerze omleta i jeden podsunął ku Tobie. - A poza tym wiedziałem, że tutaj będzie.
-Em.. - nieco zmieszana wbiłaś widelec w omleta. - A co ja mam do tego?
-Smacznego. - tak po prostu olał Twoje pytanie i zabrał się za konsumpcję. Nie wiedziałaś o co mu tak na prawdę chodzi, ale nie chciałaś drążyć tematu.
            Nie chciałaś siedzieć w piękne, zimowe popołudnie w domu, dlatego wyszłaś na spacer. Mikołaj postanowił Ci towarzyszyć i znów zaczęliście wspominać stare czasy. Jemu zachciało się wspominać każdy jeden wypad na wagary, kiedy to byliście wtedy sami, bo Elwira zawsze musiała załatwiać coś ważnego. Wspominał jak bardzo lubiliście przebywać sami tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie. Jak bardzo było to dla Was ważne. Przecież obydwoje zdawaliście sobie sprawę, że właśnie w ten sposób mogliście się do siebie zbliżyć. A Ty co robiłaś? Na przekór tym jego pięknym wspomnieniom z młodości zaczęłaś wspominać to, jak za każdym razem przy wypadzie na basen czy też jezioro topił Cię. Zawsze byłaś na niego wściekła, ale byłaś świadoma, że długo to nie potrwa. Dlaczego? Chociażby dlatego, że miał w sobie coś takiego, co sprawiało, że nie potrafiłaś się na niego gniewać, a tym bardziej złościć. A teraz co? Teraz po raz pierwszy od dłuższego czasu śmiałaś się w niebo głosy i nie bałaś się tego. Zrozumiałaś, właśnie przy Mikołaju, że nie warto skrywać się w sobie tylko iść dalej i walczyć o swoje szczęście. Znów zbliżyłaś się z bratem swojej przyjaciółki dzięki temu, że przyjechał do Rzeszowa, ale nie myślałaś o tym, aby się z nim związać. Dlaczego? Zapewne dlatego, że sama traktowałaś go jak swojego starszego brata, zupełnie tak ja w czasach licealnych. Wtedy też nie potrafiłaś z nim być i nie zmieniło się to zapewne do tej pory. Spokojnie wróciliście do mieszkania i resztę dnia spędziliście w swoim towarzystwie zasiadając przed TV i oglądając jakieś denne komedie.
            Od czasu, kiedy widziałaś Paula minęło już cztery dni. Nie dzwonił, nie odwiedzał Cię, ani też nie przychodził do Elwiry. Zastanawiałaś się co się z nim dzieje, bo przecież zawsze Cię nachodził nawet wtedy, kiedy tego nie chciałaś. W sumie przyznałaś się przed samą sobą, że brakowało Ci jego obecności, jego uśmiechu i wszystkiego co było z nim związane.
-Paul zachorował. - Elwira westchnęła tuż po wejściu do domu, a Ty jakbyś się o niego bała poderwałaś się na równe nogi.
-Może podasz mi jego adres i przejdę się zobaczyć czy czegoś mu nie trzeba? - podeszłaś do drzwi wyjściowych i włożyłaś kurtkę.
-Vilu, daj spokój. - momentalnie obok mnie pojawił się Mikołaj. - A co jeżeli Ty się rozchorujesz?
-Chcę mu pomóc, czy to aż takie złe? - westchnęłaś i zabrałaś od Elwiry zapisany na karteczce adres, po czym pożegnałaś się z nimi i wyszłaś, a w sumie można rzec, że wybiegłaś z mieszkania.
Całą drogę do punktu docelowego, do swojego tak zwanego iksa na mapie, zastanawiałaś się czy aby na pewno dobrze robisz. Kiedy zapukałaś do drzwi już nie było odwrotu. Na Twojej twarzy pojawiła się mina zrezygnowania, kiedy przez dłuższą chwilę nikt nie otwierał Ci drzwi. Kiedy chciałaś odejść usłyszałaś szczęk zamka i natychmiastowo się odwróciłaś.
-Słucham? - jakaś kobieta odezwała się piskliwym głosikiem w Twoją stronę.
-Zastałam może Paula? - zmierzyłaś ją z góry do dołu i nieco się zdziwiłaś jej widokiem. Wpuściła Cię do środka, po czym sama pożegnała się z przyjmującym i wyszła.
-Stało się coś? - do Twoich uszu dotarł jego zachrypnięty głos.
-Nie dzwoniłeś, nie przychodziłeś.. - usiadłaś na kanapie tuż obok siatkarza. - Martwiłam się.
-Po co miałem dzwonić? - wymamrotał z dezaprobatą. - Przecież masz swojego Mikołaja.
-No tak, a Ty masz swoją rudowłosą piękność. - zerwałaś się na równe nogi i czym prędzej podeszłaś do drzwi. - Nie potrzebnie zawracałam Ci głowę, cześć. - otarłaś mokre od łez policzki i wyszłaś z jego mieszkania. Nie rozumiałaś tego co się z Tobą działo, ale zabolało. Zabolała Cię obecność jakiejś dziewczyny u niego w mieszkaniu. Znów poczułaś cholerne ukłucie w sercu i znów płakałaś przez faceta.




~*~

Mamy kolejne wspomnienie. ;). Mam nadzieję, że się spodoba. ;). Nie będę się za bardzo rozpisywała, bo mam trochę nauki na poniedziałek - mimo iż dzisiaj sobota. Jakby nie patrząc teraz najwyższa pora się zabrać za naukę. ;). Liczę na szczere komentarze i uwagi co do tego powyżej. 

JEŻELI JUŻ TUTAJ ZAJRZAŁEŚ, SKOMENTUJ. 

Pozdrawiam, inaccessiblegirl!



wtorek, 12 listopada 2013

# Wspomnienie czwarte.





„Zanim nadejdzie chwila ta, zanim się skończy cały świat. Chcę jeszcze dotrzeć do tych miejsc, gdzie czeka na mnie lepszy dzień”.

                                                                                             - Lepszy dzień



            Chciałaś mu coś odpowiedzieć. Cokolwiek, byleby nie siedzieć jak wmurowana w krzesło przy stole. Kiedy już zebrałaś się na odwagę, aby przejechać się po nim niestety nie udało Ci się to. Dlaczego? Chociażby dlatego, że rozległ się dzwonek do drzwi. W ekspresowym tempie podeszłaś do nich i otworzyłaś je.
-Co tutaj robisz? - niemalże krzyknęłaś w jej stronę.
-Dlaczego nie poinformowałaś nas, że wyszłaś z więzienia? - wprosiła się do mieszkania Elwiry bez Twojej zgody.
-Przecież Ciebie to nic nie interesuje tak samo jak moje życie! - krzyknęłaś czując jak po Twoich policzkach spływają łzy.
-Nie mów tak, jesteś moją córką. - położyła dłoń na Twoim ramieniu, a Ty momentalnie ją zrzuciłaś.
-Nie, nie jestem. - odsunęłaś się od niej. - Dla Ciebie jestem jedynie morderczynią, która zabiła własnego męża.
-Violu, nie ...
-Wynoś się stąd! - krzyknęłaś i dosłownie wypchnęłaś ją z mieszkania. Trzasnęłaś drzwiami i nie wiedziałaś co masz ze sobą zrobić. Nie rozumiałaś co sprowadziło ją do Ciebie, nie wierzyłaś też w jej wielką przemianę. Weszłaś do kuchni i oparłaś się o meble.
-Vilu, kto to był? - położył dłoń na Twoim ramieniu.
-Zostaw mnie! - krzyknęłaś odpychając go od siebie.
-Nawet nie myśl o tym, że zostawię Cie sama w takim stanie. - powiedział.. dość spokojnie. Wydawało Ci się, że nawet za spokojnie. Chwycił za Twoje ramiona i przyciągnął ku sobie, po czym od razu mocno Cię objął. Nie wypuścił Cię ze swoich objęć dopóki nie przestałaś się trząść i dopóki się nie uspokoiłaś.
-Przepraszam.. - wydukałaś w końcu po dość długiej chwili ciszy.
-Nie przepraszaj. - uśmiechnął się i pociągnął Cię za dłoń, a po chwili usiedliście na kanapie.
            Nie spostrzegłaś się nawet, kiedy ten wieczór minął. Na zegarku dochodziła godzina pierwsza w nocy. Spojrzałaś na swojego towarzysza, który smacznie sobie spał. Nie potrafiłaś oderwać od niego wzroku, przecież wyglądał jak małe, bezbronne dziecko. Na sam widok uśmiechnęłaś się sama do siebie i sięgnęłaś po koc, który leżał na fotelu obok. Dokładnie przykryłaś jego ciało, a sama udałaś się do kuchni. Tam nalałaś sobie do szklanki soku pomarańczowego i usiadłaś na kuchennym blacie. Znów poczułaś jak w Twoich oczach zbierają się łzy, choć tym razem nie wiedziałaś czym one były spowodowane. Wmawiałaś sobie, że to nie przez odwiedziny Twojej matki i chciałaś, aby tak zostało. Chciałaś sama w to uwierzyć. Posprzątałaś z salonowego stołu robiąc porządek i chowając jedzenie do lodówki. Spojrzałaś jeszcze na śpiącego na kanapie Lotmana, poprawiłaś koc znajdujący się na jego ciele, by spokojnie udać się do swojego pokoju, wziąć prysznic i położyć się spać. Miałaś dość wrażeń na jeden wieczór, na jedną noc.
            Następnego dnia wstałaś dość wcześnie. Nie chcąc budzić Lotmana przygotowałaś w ciszy śniadanie, a kiedy było już gotowe postanowiłaś zbudzić swojego towarzysz. Stwierdziłaś, że zaspany wygląda jeszcze ładniej niżeli śpiący. Wygoniłaś go do łazienki i podałaś mu czysty ręcznik, a sama zaparzyłaś świeżej kawy. Kiedy wrócił przywitałaś go promiennym uśmiechem.
-Czy ja o czymś nie wiem? - spytał dość podchwytliwie.
-Wiesz, mamy kolejny dzień, który może być lepszym dniem, ale zarówno może być ostatnim. - zaśmiałaś się widząc jego wystraszoną minę. - Nie martw się, nic nie brałam i nic nie chcę sobie zrobić. Smacznego.
Nalałaś do filiżanek czarnej cieczy, by po chwili usiąść naprzeciw niego i w ciszy spożywać posiłek. Na Wasze nieszczęście znów ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Nie zdążyłaś nawet zobaczyć kto tak na prawdę dobija się do nich, a już tkwiłaś w ramionach swojej przyjaciółki.
-Jak się czujesz? Nic się nie wydarzyło złego pod moją nieobecność? - już w progu drzwi zaczęła zadawać Ci setki pytań.
-Nie, wszystko w jak najlepszym porządku. - posłałaś jej ciepły uśmiech.
-Pamiętasz jeszcze mojego brata? - zza jej pleców wyłoniła się dobrze Ci znana postać.
-Nie da się go zapomnieć. - zaśmiałaś się. - Tym bardziej nie da się zapomnieć tego jak chciał mnie utopić w basenie, a później w jeziorze.
-No weź, wtedy taki podryw był modny. - zaśmialiście się, a w lustrze zobaczyłaś odbicie Lotmana.
-Będę się zbierał, już nie jestem tutaj potrzebny. - uśmiechnął się, ale wiedziałaś, że nie był to szczery uśmiech.
-Cześć. - i Ty wysiliłaś się na delikatny uśmiech.
Usiedliście przy stole i jak gdyby nigdy nic zaczęliście rozmawiać o wszystkim i o niczym. Jednak Ty nie potrafiłaś się skupić na rozmowie z przyjaciółmi. Dlaczego? Przecież przed oczami miałaś tę smutną twarz Paula kiedy widział, jak witasz się z Mikołajem. Przecież widziałaś w jego oczach smutek i zazdrość, ale nie wiedziałaś dlaczego. Chciałaś się za wszelką cenę dowiedzieć, ale póki co cieszyłaś się, że masz obok siebie przyjaciół, którzy nie zwątpili w Ciebie i na których mogłaś liczyć.




~*~ 

Tak więc jestem z kolejną częścią. ;). Postaram się dodawać rozdziały w miarę regularnie i mam nadzieję, że uda mi się to. ;). Co myślicie o tym wyżej? Jak dla mnie to takie trochę bez ładu i składu, eh.. ;c

Pozdrawiam, inaccessiblegirl



sobota, 9 listopada 2013

# Wspomnienie trzecie.




„Zagubiony jak we śnie
spędzasz swój kolejny dzień.
I znów szybki kawy łyk
i uczucie, że nie rozumie nikt”.
                                                - To nic, kiedy płyną łzy.


            Dnie mijały, a Ty nawet nie spostrzegłaś się kiedy za oknem zaczął sypać biały puch. Nie zauważyłaś tego, bo przecież byłaś zapracowana. Czym? Pracowałaś w kawiarni swojej przyjaciółki i spędzałaś tam niemal każdą swoją wolną chwilę. Chociaż tak chciałaś się jej odwdzięczyć za tę pomoc, którą od niej uzyskałaś. Wiedziałaś, że nic innego nie będziesz mogła zrobić, a chciałaś jej jakoś podziękować, przecież tak trzeba. Przecież mimo tego, że byłaś w więzieniu wiedziałaś, że trzeba jej jakoś podziękować, Przecież tego nauczyli Cię rodzice, którzy w chwilach, w których najbardziej ich potrzebowałaś zostawili Cię i wyrzekli się Ciebie. Czy to bolało? Może nie byłaś tego świadoma aż tak bardzo, ale cholernie to bolało. Choć na zewnątrz starałaś się tego nie okazywać, to w środku strasznie Cię to bolało. Z jednej strony rozumiałaś ich postępowanie, ale z drugiej brakowało Ci ich wsparcia i ich obecności w Twoim, i tak już popieprzonym, życiu. 
            Przebudziłaś się i pierwsze co zrobiłaś to przeszłaś do kuchni, by zaparzyć sobie kawy. Po wstawieniu wody Twoją uwagę przykuła karteczka zaadresowana do Twojej osoby, którą pochwyciłaś w dłonie zaraz po tym jak z kubkiem gorącej kawy usiadłaś przy kuchennej wyspie.
"Wyjechałam na święta do rodziców. Nie chciałam Cię zostawiać, ale nie wypadało też nie pojechać. Przepraszam Cię. Mam nadzieję, że nie będziesz się gniewać. Poza tym poprosiłam Paula, aby do Ciebie zaglądał. Proszę Cię, nie bądź zła na mnie, po prostu chciałam mieć pewność, że ktoś będzie z Tobą. Elwira." 
Nieco się zdenerwowałaś, ale z drugiej strony wiedziałaś, że martwi się o Ciebie i chce jedynie Twojego dobra. Tuż po odłożeniu karteczki usłyszałaś dzwonek do drzwi. Wzięłaś głęboki oddech i otworzyłaś drzwi.
-Cześć! - piękny język polski? Co to to nie. Mimo iż się starał, że nie potrafił wypowiedzieć idealnie tych słów. - Ty jeszcze nie ubrana? Przecież jedziemy po choinkę i ozdoby świąteczne.
-Nie mam chęci. - westchnęłaś i uważnie mu się przyjrzałaś. - Jak widzisz nic mi nie jest, możesz spokojnie sobie żyć. Nic sobie nie zrobiłaś, więc żegnam. - starałaś się zamknąć drzwi, jednak uniemożliwił Ci to.
-Wiem, że za mną nie przepadasz, ale to Elwira prosiła mnie, abym się Tobą zajął, więc jeżeli możesz to wyluzuj trochę i odpuść.
-To Ty sobie do cholery odpuść! - nie wytrzymałaś i jak to miałaś w zwyczaju krzyknęłaś, a zaraz po tym na Twoich policzkach pojawiły się łzy.
-Violu..
-Daj mi święty spokój i zostaw mnie! - znów krzyknęłaś wypychając go tym razem za drzwi, którymi po chwili trzasnęłaś. Oparłaś się o nie i nie wiedzieć czemu zsunęłaś się siadając na podłodze w przedpokoju.
            Nie wychodziłaś w ogóle z mieszkania swojej przyjaciółki. Nie miałaś ochoty na żadne święta, na żadne ozdoby świąteczne czy też na Wigilię. Nie przemawiało to do Ciebie. Na Twoje nieszczęście Lotman też nie odpuszczał i codziennie przychodził mimo Twoich protestów. Kiedy Ty mu nie otwierałaś drzwi robił to sam dzięki kluczom, które zostawiła mu Twoja przyjaciółka. Nie podobało Ci się to, ale Elwira się o Ciebie martwiła i tylko ze względu na nią tolerowałaś Amerykanina. Gdyby nie prośba przyjaciółki zapewne wywaliłabyś go na zbity pysk i więcej by nie wrócił.
-Dlaczego jesteś taka? - zaczął rozmowę kiedy panowała niezręczna cisza.
-Jaka? - westchnęłaś siląc się na spojrzenie na jego osobę. - Tak dziwna? Chamska?
-Nie. - westchnął podchodząc bliżej Ciebie. - Taka cholernie zimna w stosunku do mężczyzn.
-Nie powinno Cię to interesować. - zdenerwowałaś się. Znów sprawił, że musiałaś ocierać łzy ze swoich policzek.
-Powiedziałem coś nie tak? - momentalnie zjawił się obok Ciebie. Położył swoją dużą dłoń na Twojej i uniósł Twoją głowę ku górze. Chcąc nie chcąc spojrzałaś w jego oczy.
-Odpuść. - w mgnieniu oka zabrałaś swoją dłoń spod uścisku dłoni siatkarza i powróciłaś do swojej wcześniejszej czynności. Po przygotowaniu obiadu podałaś do stołu. - Jeżeli jesteś głodny to smacznego.
-Nie zjesz ze mną? - stanął przed Tobą uniemożliwiając Ci przejście dalej.
-Nie jestem głodna.
-Vilu, jeżeli Cię uraziłem to przepraszam, nie chciałem. - pogładził dłonią Twój policzek.
-Zostaw mnie. - wyminęłaś go i udałaś się do pokoju.
            Mimo iż nie było go w jednym pomieszczeniu z Tobą nie potrafiłaś się skupić. Kiedy przymknęłaś na chwilę powieki widziałaś jego uśmiech i oczy pełne uśmiechu i radości. Nie wiedziałaś dlaczego tak się dzieje, choć bardzo nie chciałaś go polubić. Nie odpuścił nawet w dniu Wigilii. Zamiast spędzić ją w gronie swojej rodziny przyjechał do Ciebie. Na przekór Twoim przygotował stół do wieczerzy i na przekór Tobie nie miał zamiaru opuszczać mieszkania Elwiry. Niechętnie włożyłaś na siebie koszulę w kratę i czarne spodnie. Niechętnie też weszła do jadalni. Tym bardziej z wielką niechęcią podzieliłaś się z nim opłatkiem. Nie chciałaś tego wszystkiego robić. Nie chciałaś zbliżać się do niego. Po prostu nie chciałaś zostać znów skrzywdzona. Tego bałaś się najbardziej. Zastanawiałaś się dlaczego nie odpuszczał i każdego dnia wbrew Tobie przychodził pod nieobecność Twojej przyjaciółki.
-Dlaczego to robisz? - spojrzałaś na niego podczas jedzenia wieczerzy. - Dlaczego nadal przychodzisz po tym jak Cię traktuję każdego dnia?
-Może dlatego, że mi na Tobie zależy?



~*~

Po mojej dość długiej nieobecności tutaj, za co baaaardzo, ale to baaaaaaardzo przepraszam, pojawia się część trzecia. Nie wiem czy są tutaj jeszcze osoby, które będą to czytały. Zastanawiam się nad usunięciem owego bloga, ale jeszcze raz muszę to dokładnie przemyśleć. 
Mam nadzieję, że mimo mojej nieobecności rozdział się spodoba. ;)

Pozdrawiam, inaccessiblegirl