wtorek, 24 grudnia 2013

# Wspomnienie ósme.




„Nie znasz czułych moich miejsc, błądzisz gdzieś”.
                                                                                       - Nie mam nic.





            Trwaliście w swoich objęciach dość długo, kiedy do salonu weszła Rebecca - siostra przyjmującego. Czułaś się co najmniej głupio kiedy ją zobaczyłaś, ale starałaś się tego nie okazywać.
-Powinnam Cię przeprosić. - westchnęłaś podchodząc do niej.
-Daj spokój, nie ma za co. - uśmiechnęła się w Twoją stronę, a po chwili spojrzała na Amerykanina. - Ale zrób coś z nim, bo inaczej nie będę miała życia. Nic nie robi tylko nawija o Tobie.
Zerknęłaś na Lotmana i delikatnie się uśmiechnęłaś. Jego siostra momentalnie zniknęła za drzwiami swojego pokoju, a Wy znów zostaliście sami. Usiadł obok Ciebie i odgarnął niesforne kosmyki Twoich włosów za ucho. Nie czułaś się dobrze czując go tak blisko siebie chociażby dlatego, że bałaś się iż możesz go skrzywdzić. Przecież już raz popełniłaś błąd i nie potrafisz cofnąć czasu, aby to wymazać ze swojego życia. Przecież jesteś morderczynią, czyż nie? Objął Cię swoim ramieniem, a Ty mimowolnie odsunęłaś się od niego i podniosłaś się. Stanęłaś przy oknie i spojrzałaś na roztaczający się widok zza niego.
-Co się stało? - momentalnie pojawił się tuż obok Ciebie.
-Nie powinieneś mi ufać, nie powinieneś był się we mnie zakochać. - spojrzałam zaszklonymi oczami w jego stronę. - Nie powinieneś..
Stał nieruchomo. Wpatrywał się jedynie w Ciebie nie wierząc w to co mówisz. Nie rozumiał tych Twoich słów, nie rozumiał tego skąd one się wzięły. Był zdziwiony? Możliwe. A może po prostu chciał się dowiedzieć o co w tym wszystkim tak na prawdę chodzi.
            Opowiedziałaś mu wszystko połykając przy tym hektolitry łez. A on co? Siedział jak kamień i nawet nie zareagował. Nie potrafił tego zrozumieć, ale teraz bynajmniej wiedział dlaczego tak się zachowujesz. Wiedział, dlaczego nie potrafisz cieszyć się z bliskości drugiej osoby. Ale bolała Cię jego reakcja, a w sumie nawet takowej nie było. Podniosłaś się i zabrałaś swoją odzież wierzchnią razem z torebką, po czym w biegu wyszłaś z jego mieszkania. ie odwracając się w tył czym prędzej odeszłaś z jego osiedla. Otarłaś jeszcze mokre od łez policzki i dopiero wtedy, kiedy byłaś pewna iż jesteś wystarczająco daleko zwolniłaś tempo. Kiedy weszłaś do mieszkania Elwiry od razu udałaś się do swojego pokoju. Położyłaś się na łóżku i ukryłaś twarz w poduszce, zatapiając ją łzami.
-Nie płacz, nie był tego wart. - jak zwykle pojawiła się w takim momencie, kiedy najbardziej tego potrzebowałaś. - Jeżeli nie potrafił zrozumieć Twojej sytuacji, to nie zasługiwał na Ciebie, Violu.
            Wzięłaś sobie do serca rady Elwiry i starałaś się działać zgodnie z nimi. Może i w przeciągu ostatnich dniu starał się z Tobą skontaktować: pisał, dzwonił do Ciebie, ale Ty miałaś to gdzieś. Nie odbierałaś, nie odpisywałaś, a zdarzało się nawet tak, że wiadomości od niego po prostu usuwałaś. Stwierdziłaś, że tak po prostu będzie lepiej. Tego dnia kończyłaś wcześniej pracę w restauracji swojej przyjaciółki, ponieważ umówiłaś się na zakupy z Mikołajem. Nie chciałaś, ale on wiedział jak Cię przekonać do tego. Kiedy wychodziłaś on już czekał na Ciebie. Przywitał Cię całusem w policzek i razem ruszyliście w stronę pobliskiego centrum handlowego. Na Twoje nieszczęście już w pierwszym sklepie, do którego postanowiliście wejść, spotkaliście Lotmana. Był na zakupach ze swoją siostrą. Ona od razu do Ciebie podeszła i przywitała się, a Ty zapoznałaś ją z Mikołajem. Oni ruszyli na podbój kolejnych sklepów, a Ty się zdecydowałaś na kawę w pobliskiej kawiarence.
-Cześć. - usłyszałaś kiedy tylko usiadłaś przy stoliku.
-Daj sobie spokój. - westchnęłaś chcąc odejść.
-Nie, nie dam sobie spokoju. Popełniłem błąd pozwalając Ci wtedy wyjść, powinienem był pobiec za Tobą. - nie dał Ci dojść do słowa, a Ty nie za bardzo miałaś ochotę z nim rozmawiać. - Dzwoniłem, pisałem, a Ty nawet nie odbierałaś.
-Po co miałam odbierać? Przecież dla Ciebie jestem zwykłą morderczynią. - prychnęłaś wymijając go i odchodząc.
-Przecież ja Cię kocham. - słysząc to miałaś ochotę zatrzymać się, odwrócić i podbiec do niego wpijając się zachłannie w jego usta. Ale nie zrobiłaś tego. Chciałaś byś silna, dlatego odeszłaś w poszukiwaniu swojego przyjaciela, który zaginąć wraz z Rebeccą w sklepach.





~*~ 

Rozdział nieco krótszy niżeli pozostałe, chociaż wszystkie tutaj nie mają jakiejś kilometrowej długości, ale chciałam go napisać, choć sama nie wiem dlaczego. Mam nadzieję, że długość Wam nie przeszkodzi. ;)
A teraz:
Chciałam Wam życzyć zdrowych, wesołych, spokojnych i spędzonych z rodziną świąt Bożego Narodzenia ! Najedzcie się, nie żałujcie, przecież po to są święta! ;p. 


Pozdrawiam i całuję, inaccessiblegirl!



niedziela, 22 grudnia 2013

# Wspomnienie siódme.




“Cómo explicar? No dejo de pensar en ti.”
                                                                                                                      - Verte de lejos



            Nie sprzeciwiałaś się, kiedy poczułaś jego miękkie wargi na swoich. Czułaś się tak inaczej, wyjątkowo, a takiego uczucia od dawna nie doznałaś. Jego dłonie znalazły się na Twoich biodrach. Całował z każdą chwilą bardziej zachłannie jakby pragnął tego od dawna. Przylgnęłaś plecami do ściany zaplatając ręce wokół jego szyi, a on schodził pocałunkami na Toje ramiona. Dopiero wtedy opamiętałaś się i odepchnęłaś go od siebie. Był zdziwiony, ale zarazem zmieszany. Odsunęłaś się od niego i odeszłaś. Zabrałaś z oparcia kanapy swoją kurtkę wraz z torebką i ruszyłaś w stronę drzwi.
-Violu, poczekaj. - poczułaś jak chwycił Twoją dłoń i szarpnął ją delikatnie co sprawiło, że przyciągnął Cię ku sobie. - Nie potrafiłem się powstrzymać, to było silniejsze ode mnie.
-Puść mnie, proszę Cię. - odwróciłaś wzrok w zupełnie inną stronę, aby nie spoglądać w te jego pełne nadziei, a zarazem smutku oczy.
-Nie uwierzę w to, że nie chciałaś tego. - ułożył swoją dłoń na Twoim policzku i pochylił się tak, że do Twoich nozdrzy dotarł zapach jego perfum.
-Nie zaprzeczę. Chciałam, pragnęłam tego od dawna, ale ni.. - nie pozwolił Ci dokończyć, lecz wpił się zachłannie w Twoje usta. - Paul, proszę Cię, nie.. - szepnęłaś odpychając go od siebie.
-Dlaczego? Dlaczego nie chcesz oddać się temu uczuciu? - przejechał opuszkami palców po Twoim policzku.
-Twoja dziewczyna, narzeczona czy żona, która tutaj była kiedy Cię odwiedziłam, nie byłaby z tego zadowolona. - podeszłaś do drzwi i dosłownie wybiegłaś z mieszkania przyjmującego.
            Jak to się mówi jaki koniec roku taki i ten nadchodzący będzie. Nie chciałaś wierzyć w to, że w nowym roku Paul nie zaprzestanie tego ubiegania się u Ciebie, bo przecież jest z kimś związany, a bynajmniej tak to wyglądało. Kiedy tylko rankiem się przebudziłaś od razu wzięłaś szybki, zimny prysznic, aby oczyścić swoje myśli z jego osoby, a zarazem ciało z jego dotyku. Ubrałaś się i wyszłaś do kuchni, gdzie zrobiłaś śniadanie i spokojnie się nim zajadałaś.
-Martwiłem się wczoraj o Ciebie. Zniknęłaś i nie wróciłaś. - usłyszałaś, kiedy tylko Mikołaj pojawił się w kuchni.
-Mhm, jasne. - mruknęłaś połykając zawartość swojej jamy ustnej. - Szkoda, że wczoraj się za bardzo tym nie przejąłeś. - włożyłaś brudne naczynia do zmywarki i znów zniknęłaś w pokoju.
Nie potrafiłaś usiedzieć w miejscu, dlatego zabrałaś jedynie torebkę i wyszłaś z mieszkania swojej przyjaciółki. Nogi poniosły Cię jedynie w jedno miejsce. Po kilkunastu minutach spaceru stałaś pod drzwiami przyjmującego. Zapukałaś do drzwi i znów otworzyła je ta kobieta.
-Dzień dobry. - posłała w Twoim kierunku ciepły uśmiech. - Zapraszam.
-Nie, dziękuję. Przyjdę innym razem. - wysiliłaś się na uśmiech, odwróciłaś się na pięcie i chciałaś odejść.
-Viola? - dotarł do Ciebie jego głos. - Wejdź, proszę.
            Czułaś się niezręcznie siedząc w salonie, zapewne, z jego dziewczyną czy nawet żoną. Wydawała się bardzo miłą osobą, ale miałaś ochotę wyjść z jego mieszkania.
-Paul jest zapewne z panią bardzo szczęśliwy. - starałaś się uśmiechnąć, ale w głębi duszy czułaś, jak Twoje serce rozrywa się na miliony drobnych kawałeczków. Zaśmiała się, a Ty poczułaś się jeszcze gorzej.
-Przepraszam, że to tak długo trwało. - na szczęście, bądź też na nieszczęście, w porę pojawił się Lotman. Pochylił się nad Tobą i delikatnie musnął wargami Twój policzek. - Co Cię do mnie sprowadza?
-Chciałam porozmawiać, ale chyba przyszłam nie w porę. - westchnęłaś podnosząc się z kanapy.
-No tak, zapewne się nie znacie. - spojrzał raz po raz na Ciebie i na siedzącą obok niego kobietę. - Rebecca, poznaj Violettę. Violetta, Rebecca.
-Miło mi. - powiedziałyście niemal jednocześnie, co wprawiło Cię w jeszcze większe zakłopotanie.
-Paul mi sporo o Tobie opowiadał. - uśmiechnęła się, ale przyjmujący tylko zgromił ją swoim wzrokiem. - No dobrze, nie będę Wam przeszkadzać. Wychodzę.
Pożegnałaś się z nią i na moment zostałaś sama w salonie amerykańskiego przyjmującego. Poczułaś taki ból, jak kiedyś. Taki cholerny ból, kiedy Twój mąż znęcał się nad Tobą. Z Twoich oczu wypłynęło kilka łez, które momentalnie otarłaś, ale na Twoje nieszczęście Lotman to zauważył.
-Vilu, co się stało? - uklęknął przed Tobą chwytając Twoje dłonie.
-Nie, nic. - starałaś się uśmiechnąć. - Tworzycie świetną parę.
-Ale kto? Ja i Rebecca? - zaśmiał się i ułożył dłoń na Twoim policzku. - To jest moja siostra, głuptasie.
Nie potrafiłaś uwierzyć własnym uszom. Myślałaś, że się przesłyszałaś, że te słowa to jedynie wytwór Twojej wyobraźni. Jednak przyjmujący szybko utwierdził Cię w przekonaniu, że dobrze słyszałaś. Czym prędzej objął Cię swoim ramieniem, a po chwili zachłannie wpił się w Twoje usta.




~*~

Przepraszam, że dopiero teraz. Z całego serca przepraszam, ale nie potrafiłam nic mądrego wymyślić i napisać tutaj, niestety. To nawet nie przez brak czasu, ale po prostu moja wena gdzieś uciekła. Codziennie starałam się coś napisać, ale jakoś nie wychodziło mi to. Teraz oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział. Jest taki bez składu i ładu, ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. ;)


Pozdrawiam, inaccessiblegirl!