“Cómo explicar? No
dejo de pensar en ti.”
- Verte de lejos
Nie sprzeciwiałaś się, kiedy poczułaś jego miękkie wargi na swoich. Czułaś się tak inaczej, wyjątkowo, a takiego uczucia od dawna nie doznałaś. Jego dłonie znalazły się na Twoich biodrach. Całował z każdą chwilą bardziej zachłannie jakby pragnął tego od dawna. Przylgnęłaś plecami do ściany zaplatając ręce wokół jego szyi, a on schodził pocałunkami na Toje ramiona. Dopiero wtedy opamiętałaś się i odepchnęłaś go od siebie. Był zdziwiony, ale zarazem zmieszany. Odsunęłaś się od niego i odeszłaś. Zabrałaś z oparcia kanapy swoją kurtkę wraz z torebką i ruszyłaś w stronę drzwi.
-Violu, poczekaj. - poczułaś jak chwycił Twoją dłoń i szarpnął ją delikatnie co sprawiło, że przyciągnął Cię ku sobie. - Nie potrafiłem się powstrzymać, to było silniejsze ode mnie.
-Puść mnie, proszę Cię. - odwróciłaś wzrok w zupełnie inną stronę, aby nie spoglądać w te jego pełne nadziei, a zarazem smutku oczy.
-Nie uwierzę w to, że nie chciałaś tego. - ułożył swoją dłoń na Twoim policzku i pochylił się tak, że do Twoich nozdrzy dotarł zapach jego perfum.
-Nie zaprzeczę. Chciałam, pragnęłam tego od dawna, ale ni.. - nie pozwolił Ci dokończyć, lecz wpił się zachłannie w Twoje usta. - Paul, proszę Cię, nie.. - szepnęłaś odpychając go od siebie.
-Dlaczego? Dlaczego nie chcesz oddać się temu uczuciu? - przejechał opuszkami palców po Twoim policzku.
-Twoja dziewczyna, narzeczona czy żona, która tutaj była kiedy Cię odwiedziłam, nie byłaby z tego zadowolona. - podeszłaś do drzwi i dosłownie wybiegłaś z mieszkania przyjmującego.
Jak to się mówi jaki koniec roku taki i ten nadchodzący będzie. Nie chciałaś wierzyć w to, że w nowym roku Paul nie zaprzestanie tego ubiegania się u Ciebie, bo przecież jest z kimś związany, a bynajmniej tak to wyglądało. Kiedy tylko rankiem się przebudziłaś od razu wzięłaś szybki, zimny prysznic, aby oczyścić swoje myśli z jego osoby, a zarazem ciało z jego dotyku. Ubrałaś się i wyszłaś do kuchni, gdzie zrobiłaś śniadanie i spokojnie się nim zajadałaś.
-Martwiłem się wczoraj o Ciebie. Zniknęłaś i nie wróciłaś. - usłyszałaś, kiedy tylko Mikołaj pojawił się w kuchni.
-Mhm, jasne. - mruknęłaś połykając zawartość swojej jamy ustnej. - Szkoda, że wczoraj się za bardzo tym nie przejąłeś. - włożyłaś brudne naczynia do zmywarki i znów zniknęłaś w pokoju.
Nie potrafiłaś usiedzieć w miejscu, dlatego zabrałaś jedynie torebkę i wyszłaś z mieszkania swojej przyjaciółki. Nogi poniosły Cię jedynie w jedno miejsce. Po kilkunastu minutach spaceru stałaś pod drzwiami przyjmującego. Zapukałaś do drzwi i znów otworzyła je ta kobieta.
-Dzień dobry. - posłała w Twoim kierunku ciepły uśmiech. - Zapraszam.
-Nie, dziękuję. Przyjdę innym razem. - wysiliłaś się na uśmiech, odwróciłaś się na pięcie i chciałaś odejść.
-Viola? - dotarł do Ciebie jego głos. - Wejdź, proszę.
Czułaś się niezręcznie siedząc w salonie, zapewne, z jego dziewczyną czy nawet żoną. Wydawała się bardzo miłą osobą, ale miałaś ochotę wyjść z jego mieszkania.
-Paul jest zapewne z panią bardzo szczęśliwy. - starałaś się uśmiechnąć, ale w głębi duszy czułaś, jak Twoje serce rozrywa się na miliony drobnych kawałeczków. Zaśmiała się, a Ty poczułaś się jeszcze gorzej.
-Przepraszam, że to tak długo trwało. - na szczęście, bądź też na nieszczęście, w porę pojawił się Lotman. Pochylił się nad Tobą i delikatnie musnął wargami Twój policzek. - Co Cię do mnie sprowadza?
-Chciałam porozmawiać, ale chyba przyszłam nie w porę. - westchnęłaś podnosząc się z kanapy.
-No tak, zapewne się nie znacie. - spojrzał raz po raz na Ciebie i na siedzącą obok niego kobietę. - Rebecca, poznaj Violettę. Violetta, Rebecca.
-Miło mi. - powiedziałyście niemal jednocześnie, co wprawiło Cię w jeszcze większe zakłopotanie.
-Paul mi sporo o Tobie opowiadał. - uśmiechnęła się, ale przyjmujący tylko zgromił ją swoim wzrokiem. - No dobrze, nie będę Wam przeszkadzać. Wychodzę.
Pożegnałaś się z nią i na moment zostałaś sama w salonie amerykańskiego przyjmującego. Poczułaś taki ból, jak kiedyś. Taki cholerny ból, kiedy Twój mąż znęcał się nad Tobą. Z Twoich oczu wypłynęło kilka łez, które momentalnie otarłaś, ale na Twoje nieszczęście Lotman to zauważył.
-Vilu, co się stało? - uklęknął przed Tobą chwytając Twoje dłonie.
-Nie, nic. - starałaś się uśmiechnąć. - Tworzycie świetną parę.
-Ale kto? Ja i Rebecca? - zaśmiał się i ułożył dłoń na Twoim policzku. - To jest moja siostra, głuptasie.
Nie potrafiłaś uwierzyć własnym uszom. Myślałaś, że się przesłyszałaś, że te słowa to jedynie wytwór Twojej wyobraźni. Jednak przyjmujący szybko utwierdził Cię w przekonaniu, że dobrze słyszałaś. Czym prędzej objął Cię swoim ramieniem, a po chwili zachłannie wpił się w Twoje usta.
~*~
Przepraszam, że dopiero teraz. Z całego serca przepraszam, ale nie potrafiłam nic mądrego wymyślić i napisać tutaj, niestety. To nawet nie przez brak czasu, ale po prostu moja wena gdzieś uciekła. Codziennie starałam się coś napisać, ale jakoś nie wychodziło mi to. Teraz oddaję w Wasze ręce kolejny rozdział. Jest taki bez składu i ładu, ale mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. ;)
Pozdrawiam, inaccessiblegirl!
Dobrze, ze wszystko się wyjaśniło. Trzymam za nich kciuki:)
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na dwójkę http://boobojeczujemytosamo.blogspot.com/
UsuńNareszcie się doczekałam rozdziału! Wiedziałam, że tak będzie <3 Przecież oni idealnie do siebie pasują, musi być dobrze!
OdpowiedzUsuńzapraszam na nowy rozdział Savy- pelni-sprzecznosci.blogspot.com oraz Prolog na Uwikłanych- uwiklani-w-sieci-klamstw.blogspot.com :)
OdpowiedzUsuń;)
Usuń