„Bez żadnych zasad,
pytań, znowu uciekamy sobie tak.”
- Kiedy nie ma w nas miłości
Czujesz, jak w Twoich oczach zbierają się łzy. Czujesz wzrok kolegów Amerykanina i nie masz zielonego pojęcia co powinnaś zrobić. Zlustrowałaś wzrokiem każdą ze zgromadzonych osób, a na końcu spojrzałaś na Lotmana. Poczułaś, jak po Twoim policzku zaczynają spływać łzy. Zrobiłaś kilka kroków w tył, oddalając się od wszystkich i obróciłaś się. Wybiegłaś z owej restauracji i złapałaś pierwszą lepszą taksówkę, by po kilkunastu minutach wysiąść pod blokiem, w którym mieszkałaś. Wbiegłaś po schodach na odpowiednie piętro i nie tłumacząc nic swoim przyjaciołom wbiegłaś do swojego pokoju, po czym od razu rzuciłaś się na łóżko chowając głowę w poduszkę.
-Mogę Violu? - usłyszałaś cichy szept przyjaciółki.
-Proszę Cię, zostaw mnie samą. - wyszlochałaś nawet nie podnosząc głowy.
-Dobrze wiesz, że Cię nie zostawię, nigdy Cię nie zostawiłam i nie zamierzam tego robić. - poczułaś jak pod ciężarem jej ciała ugina się materac. - Jeżeli Cię skrzywdził to nie jest wart Twoich łez.
-Paul nic mi nie zrobił. - podniosłaś się i spojrzałaś na nią. - Ludzie mnie rozpoznali, rozumiesz? Wiedzą, że go zabiłam. Oni mi teraz nie będą dawać żyć.
-Spokojnie, kochanie. Przecież wiesz, że nie pozwolimy Cię skrzywdzić. - przytuliła Cię do siebie. - Zarówno ja jak i Mikołaj będziemy z Tobą. Paul zapewne też Cię nie zostawi.
Nie odpowiedziałaś nic. Wiedziałaś, że Elwira ma rację, ale bałaś się, bo przecież ludzie na tym świecie są cholernie wścibscy i pchają nosy w nie swoje sprawy. Tego obawiałaś się najbardziej. Nie tego, że Lotman Cię zostawi, bo przecież obiecał, że będzie przy Tobie zawsze. Bałaś się tych wścibskich ludzi, którzy są zdolni do wszystkiego.
*
Nie rozumiałeś skąd Twój kolega z drużyny wiedział coś takiego. Przecież ona to ukrywała jak tylko mogła, a on jak gdyby nigdy nic walną prosto z mostu w towarzystwie Waszych wspólnych kolegów. Już ruszałeś w jego stronę, aby mu przywalić, kiedy tylko Viola wybiegła niemalże z płaczem z restauracji, ale na jego szczęście Ignaczak do spółki z Nowakowskim powstrzymał Cię. Zacisnąłeś dłonie w pięści i spojrzałeś na kolegów z drużyny.
-Jesteś nikim ! - warknąłeś w stronę Grzyba i uderzyłeś z całej siły w stolik.
-Ale przecież nic nie zrobiłem. - środkowy jak to miał w zwyczaju zaczął się wypierać co wkurzyło Cię jeszcze bardziej i znów chciałeś ruszyć w jego stronę. Po raz kolejny miał szczęście dzięki Ignaczakowi.
-Wojtek, lepiej będzie jak już pójdziesz. - całą sytuację starała się załagodzić żona Ignaczaka do spółki z żoną winowajcy całego zajścia.
Nim się obejrzałeś jego już nie było w zasięgu Twojego wzroku, a żona Ignaczaka wracała od drzwi. Ludzie znajdujący się w restauracji patrzyli z niedowierzaniem w Waszą stronę, ale Ty się tym nie przejmowałeś. Bardziej interesowało Cię to, co się teraz dzieje z Violą, gdzie jest i co robi. Bałeś się o nią, cholernie się bałeś.
-Skurwiel. - wysyczałeś przez zaciśnięte zęby.
-Lotman, już się uspokój. - Nowakowski starając się rozładować atmosferę uraczył Cię tymi stałymi słowami pasującymi do każdej takowej sytuacji.
-Mam pomysł. - Ignaczak zatarł dłonie i po chwili ujawnił wszystkim zgromadzonym swój, według niego, idealny pomysł. Protestowałeś, nie chciałeś go realizować, ale Krzysiek stwierdził, że nie masz tutaj nic do gadania, bo i tak wcielicie go w życie, więc nie pozostało Ci nic innego jak przyjąć jego propozycję.
Kiedy tylko posiłek był gotowe, każdy z Was wsiadł do swojego samochodu i jak łańcuszek ruszyliście jeden za drugim, by po kilkunastu minutach parkować pod blokiem Violetty, a właściwie jej przyjaciółki, Elwiry. Kiedy wszyscy wysiedli ze swoich samochodów weszliście do środka, a na właściwym piętrze i przy właściwych drzwiach zapukałeś. Otworzył je brat Elwiry, ale wszyscy obecni się zdziwili, jednak uspokoiłeś ich tłumacząc, że to brat jej przyjaciółki.
-Jest Viola? - spytałeś stojąc w drzwiach, na co on kiwnął tylko głową. Bez zbędnych słów wszedłeś do środka i to samo uczynili Twoi znajomi.
*
Usłyszałaś ciche pukanie do drzwi, więc od razu podniosłaś na nie swój wzrok. Zza nich wychyliła się dobrze Ci znana postać. Delikatnie się uśmiechnęłaś na jego widok, a on widząc to od razu podszedł do Ciebie i uklęknął przed Tobą mocno Cię przytulając. Zatonęłaś w jego ramionach. Potrzebowałaś tego. Potrzebowałaś poczuć, że jesteś dla niego ważna.
-Już nie płacz. - pogładził dłonią Twoje włosy i pocałował Cię w skroń. - Chciałem mu przywalić, ale miał szczęście, bo Igła i Piter mnie powstrzymali.
-Miałbyś tylko problemy przez to. - westchnęłaś spoglądając w jego oczy.
-Nieważne. Ale nie pozwolę, by ktoś wtrącał się w Twoje życie i mówił coś, czego Ty sama nie chcesz powiedzieć. - delikatnie się uśmiechnął i otarł dłonią Twoje mokre od łez policzki.
-Dziękuję, że jesteś. - ponownie zatonęłaś w jego objęciach.
-Nie musisz dziękować.. - uśmiechnął się i spojrzał w Twoje oczy. - A teraz choć ze mną. Nie zjedliśmy obiadu w restauracji, więc obiad przyszedł do Ciebie.
Spojrzałaś na niego niezrozumiale, a on cicho się zaśmiał chwytając Twoją dłoń. Nie wiedziałaś co Cię czeka, więc dość niepewnie kroczyłaś za nim. Dobiegały do Twoich uszu głosy ludzi, ale nie wiedziałaś kto tam będzie się znajdował. Kiedy weszłaś do salonu nie rozumiałaś o co im chodzi, jednak Paul wszystko Ci wyjaśnił. W geście podziękowania wpadłaś w jego ramiona i musnęłaś jego wargi.
-Wzięliśmy na wynos, bo nie chcieliśmy jeść bez Ciebie. - Ignaczak zaśmiał się wskazując dłonią na nakryty stół.
-Dziękuję, na prawdę dziękuję. - poczułaś jak Twoje oczy się zaszkliły.
-Nie chciałem się na to zgadzać, ale Igła nie chciał słyszeć sprzeciwu, więc nie miałem wyjścia. - przyjmujący wzruszył bezradnie ramionami, a Ty tylko się zaśmiałaś.
Nie wierzyłaś w to, że jego przyjaciele Cię zaakceptują, ale po tym co zrobili zmieniłaś zdanie. Po prostu wiedziałaś, że oni są inni. Dotarło do Ciebie, że Twojego faceta otaczają sami wspaniali ludzie, którzy akceptują wszystkich. Cieszyłaś się z tego, bo to przecież było dla Ciebie bardo ważne.
Po zjedzonym obiedzie zabrałaś się za sprzątanie. Pomogła Ci żona Ignaczaka, jak się dowiedziałaś od Paula - Iwona, i dziewczyna Piotrka - Ola. Obydwie były dla Ciebie bardzo miłe i wiedziałaś, że nie jest to sztuczne, tak jak to było z innymi ludźmi. Potrafiłaś to odróżnić, przecież w więzieniu się tego nauczyłaś. Zabrałaś się za mycie naczyń i dzięki pomocy dziewczyn poszło Ci dość szybko.
-Violu, powiedz nam, czy to prawda co Wojtek powiedział?
~*~
Nie wiem czy mi się tak wydaje, ale ten rozdział taki chyba trochę dłuższy wyszedł.. ;D. Jak można zauważyć - wprowadziłam perspektywę Paula do tego rozdziału. Być może będzie to częstsze zjawisko. ;)
W środę zawitałam po raz pierwszy do Hali Azoty i jestem bardzo szczęśliwa ! To było cudowne uczucie zobaczyć swoich idoli na żywo. I te emocje, które towarzyszyły temu spotkaniu ! Wybrałam sobie dobry mecz, ba ! Nawet bardzo dobry ! Tylko szkoda, że Resovia przegrała. ;c.
Aaaa ! No i doszłam do wniosku z koleżanką, że Maskotka ZAKSY ma kocie ruchy i bardzo ładne perfumy, hahaha. ;D
Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!
No mógł mu przywalić, no! :D
OdpowiedzUsuń;)
UsuńOk, on jest tutaj idealny *-*
OdpowiedzUsuńA teraz z przemyśleń bezpośrednio dotyczących rozdziału... Bardzo dobrze, że poznaje coraz więcej życzliwych osób. Świetnie się zachowali. A Wojtek mógłby się ugryźć w język -,- Znów ta końcówka...:D Mam nadzieję, że jeśli ktoś się dowie, to zrozumie jej sytuację.
No i gratuluję wyjazdu! Fajnie, że spełniasz marzenia :)
Dziękuję bardzo ! ;). Najfajniejsze jest to, że było nieplanowane, a wyszło świetnie. ;)
Usuń