„Think about home when you're
far away.”
- Break of dawn.
Spojrzałaś przez ramię Lotmana, a na Twojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. On sam nie bardzo wiedział kim jest osoba, która stała w progu drzwi, ale nie przejmowałaś się tym teraz. Nie wierzyłaś własnym oczom, ale od razu wpadłaś w jego ramiona. On mocno Cię przytulił, a Ty odwzajemniłaś jego uścisk.
-Co tutaj robisz? - poczułaś jak w Twoich oczach zbierają się łzy.
-Dowiedziałem się o chorobie ojca. - westchnął. - Dlatego tutaj jestem, nie mogłem nie przyjechać. Ale co Ty tutaj robisz, myślałem, że nie zobaczę Cię tutaj.
-Gdyby nie choroba ojca to nie byłoby mnie tutaj. - otarłaś mokre od łez policzki. - Musiałam tutaj przyjechać, przecież to nie jego wina, że matka zabraniała mu kontaktować się ze mną. Nie potrafiłabym tego tak zostawić, jego tak zostawić.
Nie odpowiedział nic. Jedynie znów mocno Cię przytulił, a Ty nie potrafiłaś nie zrobić tego samego. Mocno objęłaś rękoma jego szyję, a kiedy odsunęłaś się od niego podeszłaś do Amerykanina i delikatnie się uśmiechnęłaś. Spojrzał na Ciebie pytająco, a Ty chwyciłaś dłoń Lotmana, którą on sam mocno ścisnął.
-Filip, poznajcie się. To jest Paul. - uśmiechnęłaś się. Nie musiałaś patrzyć na siatkarza, bo doskonale wiedziałaś, że też się uśmiecha.
-Paul, to jest mój młodszy brat, Filip. - położyłaś specjalny nacisk na wyraz młodszy i całą trójką zaśmialiście się.
Filip nie chciał Wam przeszkadzać, dlatego wyszedł w mgnieniu oka z Twojego pokoju, a Ty zamknęłaś za nim drzwi. Stanęłaś przy oknie wpatrując się w dobrze Ci znany widok. Poczułaś dłonie przyjmującego na swojej talii, a jego ciepły oddech na swojej szyi. Odwróciłaś się do niego przodem i objęłaś rękoma jego szyję.
-Powinieneś już jechać. - westchnęłaś wpatrując się w jego oczy.
-Żartujesz sobie? - zrobił wielkie oczy, a Ty zaśmiałaś się cicho. - Nie zostawię Cię tutaj.
-Paul, nie martw się o mnie. - pogładziłaś dłonią jego policzek. - Mam Filipa i ciotkę, nie pozwolą mnie skrzywdzić. A Ty powinieneś wracać, masz jutro rano trening.
-Nie będę mógł się i tak skupić na tym treningu. - westchnął odgarniając kosmyk Twoich włosów za ucho.
-Nie Paul, nie będziesz przeze mnie zawalał treningów, to jest Twoja praca. - ułożyłaś dłoń na jego policzku i delikatnie musnęłaś jego usta.
Stanęłaś na werandzie rodzinnego domu i przyglądałaś się jak Lotman odjeżdża. Miałaś ochotę go zatrzymać, ale wiedziałaś, że powinien wracać. Wiedziałaś, że tak będzie lepiej. Wiedziałaś też, że jeżeli tylko będziesz tego potrzebowała to możesz do niego zadzwonić. Z letargu rozmyśleń wyrwał Cię Twój brat.
-Zmarzniesz i się rozchorujesz. - uśmiechnął się i narzucił na Twoje ramiona swoją bluzę.
-Dziękuję. - wysiliłaś się na delikatny uśmiech i usiadłaś na schodkach.
-Dlaczego pojechał? Nie chciał zostać?
-Musiał jechać. - westchnęłaś. - Nie chciałam, aby zaniedbywał przeze mnie swoją pracę. Musi trenować.
-Trenować? - zmarszczył brwi i usiadł obok Ciebie.
-Jest siatkarzem. - uśmiechnęłaś się nieznacznie, a on się zaśmiał.
-Widzę, że wzięło Cię na sportowca siostra. - szturchnął Cię ramieniem, a Ty delikatnie go odepchnęłaś.
-Lepiej opowiadaj co tam u Ciebie, młody. - zaśmiałaś się, a on nieco spoważniał. - Co jest?
- W sumie to u mnie nic się nie dzieje. - westchnął. - Żona została w hotelu, nie chciała tutaj przyjechać.
-Widzę, że przeszła Ci miłość do Elwiry. - wytknęłaś w jego stronę język, ale po chwili również spoważniałaś. - Dlaczego nie chciała przyjechać?
-A jak myślisz? Przecież wszystkie problemy są przez matkę. Nie potrafi jej zaakceptować.
-Jak to? Dlaczego?
-Bo przecież ona znalazłaby mi kogoś lepszego, a nie pannę z dzieckiem. - westchnął.
-Czyli masz dziecko? - uniosłaś kąciku ust ku górze. - No, no, no, braciszku. tylko pogratulować.
-Poznałem ją kiedy studiowałem. Chłopak ją zostawił kiedy zaszła w ciąże, a nasze drogi jakoś tak się spotkały. - wzruszył ramionami.
-Jesteś szczęśliwy z nią? - spojrzałaś na niego, a on tylko kiwnął twierdząco głową. - Więc olej zdanie matki. Dobrze wiesz jakie ona ma podejście do wszystkiego. Ona wszystko wie lepiej, tylko szkoda, że nie wie tego wszystkiego jeżeli chodzi o jej dzieci.
-Kochani, chodźcie na kolację. - Waszą rozmowę przerwała ciotka.
Weszliście do domu i usiedliście w jadalni przy stole. Ucieszyłaś się, bo zrobiła Wasze ulubione naleśniki z dżemem i sosem czekoladowym. Może i bomba kaloryczna, ale nie przejmowałaś się tym. Przecież byłaś w domu i miałaś przy sobie Filipa, którego tak cholernie Ci brakowało. Cieszyłaś się tym i żyłaś tą chwilą. Nie martwiłaś się jutrem, bo przecież wiedziałaś, że Filip jutro też będzie w domu i z tego się cieszyłaś. Mogłaś nadrobić te wszystkie stracone chwile, bo tego Ci cholernie brakowało. Podziękowaliście ciotce za kolację i wyszliście. Chciałaś jej pomóc zmywać, ale nie chciała Was tym męczyć. Pożegnałaś się z Filipem i odprowadziłaś go do drzwi, a kiedy wyszedł sama udałaś się do swojego pokoju. Sięgnęłaś po telefon i napisałaś krótkie "Dobranoc" do Paula. Na odpowiedź nie musiałaś długo czekać. Już po kilku sekundach życzył Ci dobrej nocy. Uśmiechnęłaś się do ekranu, wzięłaś szybki prysznic i położyłaś się spać.
~*~
Rozdział w ogóle niepotrzebny tutaj. Jednak musiałam coś dodać, przecież nie mogłam tak tego zostawić, czy coś tam. ;). Akurat ten jest typu "jestem, ale równie dobrze mogłoby mnie nie być". Pierwszy taki tutaj, a do tego strasznie krótki. Cóż.. Tak jakoś wyszło.
Wróciłam do szkoły i niestety już mój wolny czas się skończył. Co jak co, postaram się raz w tygodniu coś tutaj dodać i wydaje mi się, że będzie to co tydzień w sobotę. :)
Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!
:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńNie narzekaj! Dobry rozdział ;)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńnowy na http://swiatlowtunelu.blogspot.com/2014/03/osiem.html :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuń