„It’s
funny how some distance makes
everything seem small.”
- Let It Go
Nie wiedziałaś po co tam biegniesz, ale byłaś pewna, że musisz to z nim wyjaśnić. Zapukałaś do odpowiednich drzwi, a on otworzył je cały w skowronkach. Chciał Cię przytulić, ale nie pozwoliłaś mu na to.
-Co się stało? - zapytał tak, jakby się martwił o Ciebie.
-Co się stało?! Jeszcze masz czelność pytać się mnie co się stało?! - wykrzyczałaś mu prosto w twarz. - Okłamałeś mnie, kiedy ja Ci zaufałam! Co chciałeś osiągnąć, do cholery?!
-Uspokój się i wyjaśnij mi o co Ci chodzi.
-Nie będę Ci nic wyjaśniać. Okłamałeś mnie, a ponoć tak bardzo mnie kochasz !
-Nie okłamałem Cię, nie wiem o co Ci chodzi. - starał się mówić bardzo spokojnie.
-Chociaż teraz mógłbyś powiedzieć prawdę, a nie dalej brnąć w to kłamstwo. Mikołaj nigdzie nie wyjechał, cały czas mieszka w mieszkaniu Elwiry, a Ty tak po prostu mnie okłamałeś ! - poczułaś jak w Twoich oczach gromadzą się łzy.
-Violu, posłuchaj, ja tyl..
-Nie Paul. Daruj sobie. Zaufałam Ci, a Ty miałeś czelność mnie okłamać, chociaż doskonale wiedziałeś co przeszłam w swoim życiu. Nie wybaczę Ci tego, rozumiesz ?!
Odwróciłaś się i wybiegłaś z bloku, w którym mieszkał. Nie zastanawiałaś się nawet czy biegnie za Tobą, bo miałaś to szczerze w nosie. Stracił w Twoich oczach tym pieprzonym kłamstwem w sprawie Mikołaja, który był dla Ciebie jak brat. Skłamał tylko po to, abyś zamieszkała w jego mieszkaniu. To zabolało Cię najbardziej.
Kilka miesięcy później...
Starałaś się ułożyć sobie jakoś życie. Na dobre pogodziłaś się z matką, która wspierała Cię w podejmowanych przez siebie decyzjach. Cieszyłaś się z tego, bo brakowało Ci jej wsparcia w najtrudniejszych dla Ciebie chwilach. Urwałaś kontakt z niejakim Paulem Lotmanem i wyjechałaś. Wyjechałaś razem z Mikołajem, który był z Tobą bez względu na to czy tego chciałaś, czy nie. Zbliżyliście się do siebie. We Włoszech zamieszkaliście razem i to wszystko potoczyło się tak szybko. Może nie darzyłaś go takim uczuciem jakim on darzył Ciebie, ale to właśnie Mikołaj cały czas był przy Tobie. Przyzwyczaiłaś się do jego obecności, do tego, że po prostu jest przy Tobie i uznałaś, że tak będzie najlepiej. Wzięliście ślub, jedynie w towarzystwie świadków, w małym kościółku w Wenecji. Nie wyprawialiście przyjęcia weselnego, bo uznaliście, że nie ma to większego sensu. Zamiast tego Mikołaj zrobił Ci niespodziankę i już następnego dnia siedzieliście w samolocie i byliście w drodze do domu, do Waszego wspólnego domu.
Na lotnisku dostrzegłaś wzrokiem Elwirę i nie czekając na swojego męża pobiegłaś do niej i od razu padłaś w jej ramiona. No cóż, stęskniłaś się za nią, nie potrafiłaś tego ukryć. Po niecałej godzinie drogi byliście pod blokiem, w którym jeszcze niecały rok temu i Ty mieszkałaś. Wchodzicie do środka i Elwira od razu zaprasza Was do stołu. Przecież nie byłaby sobą, gdyby nie przygotowała jakiegoś posiłku. Wzajemnie życzycie sobie smacznego i zajadacie się pysznym obiadem. Później siadacie wspólnie na salonowej kanapie.
-No to opowiadajcie jak tam Wam było w tych Włoszech. - zaśmiała się siadając na fotelu naprzeciw Was.
-No w sumie.. - posłałaś jej ciepły uśmiech. - W sumie to dużo zwiedziliśmy no i poza tym to nic ciekawego.
-Mikołaj, coś kręcicie ! - zaśmiała się i szturchnęła go łokciem.
-Nic nie kręcimy, ale będziemy już uciekać, mam rację, Violu?
-Tak, zdecydowanie. Ta podróż mnie wykończyła. - uśmiechnęłaś się i wstałaś.
Elwira odprowadziła Was do drzwi i pożegnała się z Wami. Kiedy dotarliście do mieszkania na zamkniętym osiedlu Mikołaj poinformował Cię, że to mieszkanie jest Waszą własnością, a Ty od razu rzuciłaś mu się na szyję. Cieszyłaś się z tego, bo to miało oznaczać, że wróciliście na stałe do Polski, do Rzeszowa. Zmęczeni niemal natychmiast położyliście się do łóżka i od razu zasnęliście.
Po przebudzeniu zdziwiłaś się, że Mikołaja nie ma obok Ciebie. Niechętnie podniosłaś się z łóżka i przeszłaś do kuchni, gdzie znalazłaś kartkę, która Cię uspokoiła. Poranna toaleta, ubranie, poranna kawa i byłaś gotowa na podbój galerii. Po niecałych dwudziestu minutach spaceru byłaś na miejscu. Rozpoczęłaś swój maraton po sklepach z ubraniami, drogeriach i różnego rodzaju innych sklepach. Kiedy byłaś już na prawdę zmęczona udałaś się do pierwszej lepszej kawiarni, gdzie zamówiłaś ciastko i kawę mrożoną.
-Viola? - z rozmyśleń wyrwał Cię dobrze Ci znany głos, którego miałaś nadzieję więcej nie usłyszeć. Momentalnie odwróciłaś się w stronę, z której dochodził i już wiedziałaś, że nie myliłaś się. - Co tutaj robisz?
-Siedzę. - odparłaś z wyczuwalną ironią w głosie.
-Mogę się dosiąść? - posłał w Twoją stronę ciepły uśmiech. - Dawno nie rozmawialiśmy.
-Nie sądzisz, że nie mamy o czym rozmawiać? - nim skończyłaś swoje zdanie on już zdążył zamówić jakiś ciepły napój.
-Wyszłaś za mąż? - odpowiedział Ci pytaniem na pytanie widząc na Twoim palcu lśniącą, złotą obrączkę.
-Tak. Za kogoś, kto mnie nie okłamał tak jak Ty to zrobiłeś.
-Nie pozwoliłaś mi wyjaśnić, chciałem Cię tylko obronić.. - westchnął nie spuszczając z Ciebie wzroku.
-Jakoś nie udało Ci się to. Teraz osoba, przed którą, jak twierdzisz, chciałeś mnie ochronić, jest moim mężem. - wypaliłaś nie licząc się z tym czy go to zaboli. - Ale jak widzę, też nie próżnowałeś. Widzę, że znalazłeś sobie kogoś.
-Wiesz, że kochałem i kocham tylko Ciebie. - ujął Twoją dłoń w swoją.
-Daruj sobie. Sam to spieprzyłeś. I nawet nie próbuj się tłumaczyć. - wstałaś z krzesła, położyłaś pieniądze na blat i odeszłaś. - Żegnaj Paul.
~*~
Miało być inaczej, ale nie wyszło. Opowiadanie miało być dłuższe, ale nie wyszło. Wszystko przez ten cholerny brak czasu, jak widać po tym kiedy dodałam ostatni rozdział. Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Nie wiem jak mam Wam to wynagrodzić.
Jako, że mam już "wakacje" od dobrych dwóch miesięcy postanowiłam napisać coś nowego, coś co będę publikować od lipca. Tymczasem zapraszam na zapoznanie się z bohaterami TUTAJ i proszę o wpisywanie się w zakładkę informowani. :)
Pozdrawiam serdecznie, inaccessiblegirl!
Co z tego, ze piszę ten komentarz drugi raz (dziekuję zacny komputerze), ale to nic. Pewnie będzie krótszy, zwięźlejszy, i pewnie pozjadam kilka słów, które chciałam ci przekazać, ale to też nie ma znaczenia.
OdpowiedzUsuńMoże wyjdę na jędzę, ponieważ mimo że lubię Mikołaja za to co robił i dalej robi dla bohaterki, ja widzieć mogę ją tylko i wyłącznie u boku resoviackiego Amerykanina. No ale cóż, widocznie nie jest im dane uszczęśliwiać siebie nawzajem, przynajmniej w tym momencie.
Cieszę się również, że Viola pogodziła się ze swoją mamą. Szczególnie teraz przecież potrzebuje jej wsparcia.
No i na koniec dziękuję ci pięknie za tą historię..........po prostu.
Całuję ♥
zapraszam na epilog na www.bez-rozwiazania.blogspot.com
OdpowiedzUsuńdziękuję za obecność ♥
wspaniałe <3
OdpowiedzUsuń